Music

sobota, 31 grudnia 2016

Wielka 6

Co by było, gdyby Tadashi Hamada jednak nie zginął w pożarze tego budynku, tylko trafił ranny do szpitala? Postaram się jak mogę by opowiadanie mogło odzwierciedlić to co siedzi w mojej głowie.


Po wielkim BUM byliśmy w drodze do szpitala. Tadashi w ciężkim stanie, walcząc o życie leżał przed moimi oczami z oparzeniami, nawet nie wiem którego stopnia. Chciałem chwycić go za rękę ale wiedziałem, że tylko pogorszyłbym jego ogromny ból. - Trzymaj się bracie, dasz radę. Wierzę w ciebie.
Gdy po moim policzku spłynęła jedna jedyna łza, musiałem coś jeszcze dodać.
- Nie zostawiaj nas samych.
Dotarliśmy. Zabrali go w ekspresowym tempie, na operację. Zostając sam i czekając na ciotkę miałem najczarniejsze scenariusze przed oczami. Ciocia Cass wbiega do holu szpitalnego z takim rozpędem, że drzwi rozsuwane ledwo co zdążyły z się otworzyć. Kobieta zatrzymała się dopiero przy mnie, patrząc z troską.
- Ile już tam jest?
Spojrzałem na zegarek. Dość długo siedziałem na krześle.
- Około godziny, dwóch.
Ciotka ciężko usiadła na krześle obok. Schowała twarz w dłoniach, które oparła na kolanach. Od czasu do czasu jej ciałem wstrząsał szloch. Poklepałem ją lekko po plecach.
- Wyjdzie z tego, nie martw się.
- Nie mogę stracić kolejnego członka rodziny, Hiro. Mam cholernego pecha jeśli chodzi o szczęśliwe życie w gronie rodziny. Jeśli...
- Żadnego "jeśli..", on z tego wyjdzie. Zobaczysz.
Powiedziałem to z taką pewnością, że chyba mi uwierzyła. Przestała płakać, otarła łzy i zaczęła skubać skórki przy paznokciach. Z deszczu pod rynnę.

Czekaliśmy tam jeszcze pięć godzin. Czy operacja może tyle trwać? Jak widać może. Nie spędzam chyba tyle czasu w szpitalu, by dowiedzieć się jak długo jednak może trwać najdłuższa operacja. I powiem wam, że nie zamierzam. Gdy tylko lekarz pojawił się zdejmując rękawiczki, oboje zerwaliśmy się z miejsc jak oparzeni. Zagrodziliśmy mu drogę, więc nie miał wyboru i od razu musiał przekazać wieści, i te dobre i te złe.
- Nic mu nie będzie. Większość obrażeń udało się cofnąć, ale kilka zostanie z nim aż do późnej starości. Dzięki niech będą świetnie rozwiniętą medycynę. Za kilka minut będziecie mogli wejść, ale póki co chłopak śpi. Czy ktoś jeszcze ma zamiar odwiedzić Tadashiego?
- Przyjdą przyjaciele. Mogą prawda?
- Oczywiście, ale proszę nie męczyć pacjenta za długo.
- Niech będzie, dziękujemy, doktorze...
- Lance.
- Doktorze Lance, jeszcze raz dziękujemy.
Mężczyzna kiwnął głową i odszedł. My także. Weszliśmy do pokoju tak blisko sali operacyjnej, że poczuliśmy jeszcze zapach krwi, metaliczny i słodkawy zarazem. Otwieramy drzwi i patrzymy na śpiącego spokojnie Tadashiego, wyglądał prawie tak jak z przed wypadku. No jak powiedziałem prawie. Na prawej ręce miał bliznę po oparzeniu, a na policzku krótką ranę od ucha do końca żuchwy. Że też taki los musiał spotkać akurat jego, czemu nie mnie?! Usiedliśmy po jego obu stronach i wsłuchując się w jego rytmiczny oddech, uspokajając się.  Do pokoju wpadli nasi przyjaciele, o mały włos nie kończąc swojego biegu na łóżku starszego Hamady.
- Stójcie!
Nie powinienem się wydzierać, ale sytuacja wymagała podniesienia głosu.
- Wybacz Hiro, tak długo was szukaliśmy. Przez przypadek wpadliśmy do co najmniej dwudziestu innych sali z czego jedna to była sala operacyjna. Operowali jakiegoś starszego Pana. To było obrzydliwe.
Spojrzałem na Honey, po czym się uśmiechnąłem się. Zgaduje, że to ona pierwsza znalazła się w tym szpitalu. CZego ona nie zrobi dla Tadashiego. Niby nie widać tego ich uczucia, a jednak ja widzę. Chyba za dużo spędzam czasu z bratem. Spojrzałem na ich mały tłumek. Brakowało mi kogoś.
- A gdzie Fred?
- Przekonuje kogoś by wszedł do środka.
- Kogo?
- Jeszcze jedną przyjaciółkę. Zaraz  ją poznasz.
Drzwi ponownie się otworzyły. Wszedł przez nie Fred i średniego wzrostu dziewczyna z krótkimi karmelowymi włosami i jasnymi jak niebo niebieskimi oczami.
- Hiro... poznaj proszę...
Odwróciłem się do tyłu i spojrzałem na równie przytomnego Tadashiego, jak ja, byłem w tamtej chwili.
- ... Harley. Siostrę Freda. I największą artystkę jaką zna ten świat.
Dziewczyna patrzyła na Tadashiego jakby był jakimś nienormalnym i naprawdę głupim człowiekiem na Ziemi.
- Ty mnie tak nie wychwalaj. Teraz wszyscy jesteśmy tu dla ciebie. Co ty tam robiłeś?!
- Ratowałem profesora.
- Tadashi... po co? O mały włos sam mogłeś zginąć.
- Chciałem spróbować. Nie bądźcie tacy i zrozumcie. Gdyby nie on nie znaleźlibyśmy swojego miejsca, powołania...
- Równie dobrze sam mogłeś go zastąpić.
- Ha ha. Niestety nie Harley, nie jestem tak dobry jak on.
Dziewczyna ostatkiem sił powstrzymywała końcówki swojej cierpliwości. Widać, że nie chciała się kłócić by nie pogorszyć stanu chłopaka. Mimo, że młodsza od niego, była mądrzejsza. Do sali zajrzał lekarz.
- Wizyta może potrwać jeszcze pięć minut. Proszę się śpieszyć.
Pokiwaliśmy głową. Ci, którzy nie mieli jeszcze okazji przywitać się z Tadashim okrążyli go i obejmowali na tyle delikatnie by nie "uszkodzić" bardziej niż już był. Pięć minut minęło. Pożegnaliśmy się, zapowiedzieliśmy na jutro i wyszliśmy nim lekarz ponownie zdążyłby zajrzeć do sali. Udaliśmy się każdy w swoje strony. Ja z ciotką Cass do domu, Fred z Harley także do siebie, a Wasabi, Honey i Go Go do pobliskiej kawiarni, która była obsługiwana przez całą dobę. Najlepsza w okolicy. I jedyna czynna do te godziny. Im bliżej byłem domu tym bardziej czułem się padnięty. Niby nic wielkiego, ale adrenalina która wyparowała ze mnie około godziny temu dawała upust zmęczeniu. Tak bardzo bałem się o brata. Niedługo będzie siedział już z nami w domu. Niech ten czas naszej rozłąki mija jak najszybciej. Gdy dotarliśmy do domu rzucam się na swoje łóżko, a po kilku minutach wpatrywania się w łóżko brata odpływam w objęcia Morfeusza.


---------------------------------------------------------

Wyrobiłam się jeszcze w Starym Roku. Więc na Nowy Rok życzę wam na pewno lepszego roku z rodziną czy przyjaciółmi, by jak najwięcej marzeń spełniło się już na jego początku (tak wiem, że to niemożliwe, ale zawsze można... no właśnie pomarzyć), i co tam sobie jeszcze zachcecie.


Ja mam nadzieję, że ja w tym roku poprawie swoją aktywność na blogach i w innych miejscach gdzie pisałam a nie piszę. Trzymajcie za mnie kciuki. :) Widzimy się zapewne za tydzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz