Music

wtorek, 19 lipca 2016

Prezentacja wszystkich postaci w opowiadaniach o herosach.....

(długi tytuł... na ale cóż... przejdźmy do rzeczy...)





                                                                    Percy Jackson


Annabeth Chase


Nico di Angelo

Lou Ellen

Jake Mason

Lacy

Lynn Loud

Rose Loud

Sally Loud

Marco Loud

Tom Loud
                                          (oczywiście Tom ma czarne włosy ,nie zapominajmy)
Na razie to wszyscy. Później dołączą jeszcze inne postacie. I wtedy również dodam zdjęcia. I teraz powtarzam opowiadanie o Avengers pojawi się niedługo.























                                                                   



Coś innego

Cześć jestem Isabel. Razem ze starszym o rok bratem mieszkamy w rodzinie zastępczej. Tak wiem co sobie myślicie ,sierota ,brak rodziców ,biedactwo. Ale mnie to już nie obchodzi. Nauczyliśmy się z Felipe dbać o siebie nawzajem. Chodzimy do szkoły artystycznej. Dostaliśmy się tam chyba cudem. Zwykle tańczyliśmy na ulicy ,a gdy ktoś wrzucił choćby kilka drobnych ,później w domu chodzimy uśmiechnięci do końca dnia. Pewnego razu naszym widzem była dyrektorka jedynej szkoły artystycznej w okolicy. Zachwycona naszymi wyczynami podała dwie koperty i prosiła byśmy otworzyli dopiero w domu. Prawdę mówiąc trudno było się oprzeć pokusie. Zaczęliśmy tam chodzić od września. Na początku wydawała się normalną szkołą jednak po kilku dniach uczęszczania dało się zobaczyć hierarchie tam panującą. Starsi uczniowie pomiatali młodszymi. A gdy tylko inni stawali w ich obronie znęcali się także nad nimi. Nie chcąc się narażać omijałam takie sytuacje ,ale powoli miałam tego dość. Jestem w tej szkole dwa lata. Czas spędzałam z bratem i Stephanie. Stephanie to moja najlepsza przyjaciółka i przy okazji dziewczyna Felipe. Pasują do siebie idealnie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos brata.
- Młoda? Ziemia do Isabel!
- Co? Wybacz mówiłeś coś wcześniej?
- Pytałem co masz teraz? Ja zajęcia ze śpiewu ,a potem taniec.
- Ja mam aktorstwo ,później śpiew. A później do domu.
Niedaleko mojej szafki jakiś starszak pchnął młodszego ucznia. Przechodząc obok spojrzał ukradkiem na mnie po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przewracając oczami podeszłam do poszkodowanego.
- Hej. Nic ci nie jest?
Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Spokojnie nie jestem jak oni. Jesteś nowy?
Pokiwał nieśmiało głową.
- Jestem Isabel Sedillo. Ten chłopak za mną to Felipe ,mój brat.  A ty jak masz na imię?
- Thomas. Jesteście z Hiszpanii?
- Nie wiem pewnie tak. Mam nadzieję ,że nie zdarzą się już więcej takie sytuacje i będziesz się tu czuć jak w domu.
- Dzięki.
Thomas odszedł w kierunku klasy od zajęć rysunków.
- Ty to potrafisz nawiązać kontakt z każdym. Zazdroszczę.
- Nie poruszajmy tego tematu. Zmieniając go gdzie jest Steph?
- Dziś nie przyszła bo źle się czuła. Tak samo jak wczoraj i od początku tygodnia. Mam nadzieję ,że to nic poważnego.
- Nie martw się na pewno by ci powiedziała gdyby coś się działo. No bo przecież dziecka jej nie zrobiłeś?
Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Głupia jesteś mam siedemnaście lat. Nie mam co robić w tym wieku.
Parsknęłam śmiechem. Poklepałam go po ramieniu.
- Widzimy się w domu braciszku. Tylko nie spóźnij się na obiad bo Linda będzie zła.
- Już sobie wyobrażam jej minę.
Ruszyliśmy w swoich kierunkach.
*********************************
Siedząc przy stole patrzyłam na moich przybranych rodziców. Mieli dzisiaj dość podły humor. Nie wiem czemu ,ale lepiej tego nie drążyć. Do kuchni wszedł Felipe. Podnieśliśmy na niego wzrok.
- Przepraszam za kolejne spóźnienie. Nie mogłem zrezygnować z dodatkowych lekcji.
Rodzice pokiwali tylko głowami o nic nie pytając. Dalszy obiad zjedliśmy w całkowitej ciszy. Gdy pozmywałam naczynia i miałam iść do swojego pokoju ,zadzwonił dzwonek u drzwi. Z niechęcią podeszłam i otworzyłam wrota naszego domu. W progu stała Steph.
- Steph ,co tu robisz? Jak się czujesz?
- Stęskniłaś się! O jak miło.
- Za tobą zawsze kochana. Felipe jest na górze.
- Dzięki.
Dziewczyna ruszyła niespiesznym krokiem na górę. Ja ruszyłam za nią ,ale do swojego pokoju. Dzień minął spokojnie ,co było całkiem dziwne. Dziś wieczorem mieliśmy wystąpić charytatywnie. Mogliśmy pomóc chorym dzieciom ,przez coś co kochamy. Jak zawsze uzbieraliśmy masę pieniędzy. Im więcej tym lepiej. Miałam jeszcze jeden plan który zamierzałam wcielić w życie następnego dnia.

Może trochę  przeskoczymy? Po co opowiadać kolejny dzień w szkole. Same nudy. No więc jesteśmy dwa dni po występie charytatywnym. Co tam ,że jako jedna z szarych myszek zostałam po raz hmmm trzeci zwyzywana przez "najpopularniejszą" dziewczynę w szkole. Przygwoździła mnie do ściany z szafkami i zaczęła torturować swoim oddechem. Mogłabym przysiąść ,że wcześniej jadła czosnek lub coś równie śmierdzącego.
- Jak możesz to żreć?
- Co?!
- To co przed chwilą jadłaś. Jak możesz? Specjalnie wsadziłaś to sobie do ust by mnie zemdliło?
- Głupia jesteś?!
- Wiesz możesz mnie nazywać jak chcesz ,ale to nie taka sama tortura jak twój oddech.
Gdzieś obok usłyszałam parsknięcie śmiechu.
- A ty co rżysz?!
Puściła moje ramiona i zwróciła siew stronę głosu. Stał tam wysoki chłopka z czarnymi włosami i z szarobłękitnymi oczami. Był chyba w wieku Felipe.
- Twoja zakładniczka ma dość cięty język nie uważasz? Ja bym nie wytrzymał.
Wychyliłam lekko głowę gdyż moja oprawczyni i jej dość mocno kręcone rude włosy odstawały na wszystkie strony.
- Ale z czym? Z moim gadaniem czy jej oddechem?
- Nie chcę ryzykować oddechu ,więc z chyba z nim. Mówisz ,ze jest torturą i tu ci uwierzę.
- No i fajnie. Dziękuje.
- Ale z twoim gadaniem też bym nie wytrzymał.
- Eee tam dałbyś radę nie jestem aż tak gadatliwa.
Uśmiech wypełzł na jego twarz. Rudzielec patrzył to na mnie to na niego niedowierzając. Chyba nie podobało jej się ,że gadamy podczas gdy ona stara się coś zrozumieć. Spojrzałam na nią i otworzyłam buzię do kolejnej odpowiedzi.
- Co przetwarzasz informacje? Nie kapujesz czegoś?
Dziewczyna pokręciła głową i spojrzała na mnie zła.
- Nie będziesz się do mnie tak odzywała.
- Gdyż ,aż ,ponieważ?
- Bo...!
- Dzieciaki co tu się dzieje?!
Spojrzałam na korytarz. Stała tam kobieta w wieku przybliżonym do czterdziestki. Czarne włosy zostały zaplecione w ciasny kok. Idealnie dobrana marynarka i spódnica leżały no po prostu idealnie.
- Zaczęli mnie obrażać pani dyrektor.
Spojrzałam na chłopaka z niedowierzeniem. On wzruszył ramionami. Podszedł do kobiety. Stanął za nią i szepnął jej coś do ucha.
- Zapraszam do siebie panno Ramiz. Musimy sobie przeprowadzić rozmowę.
Evana zaczęła wydawać z siebie dość dziwne dźwięki. Jęki i szloch wymieszane razem. Odeszła razem z dyrektorką do gabinetu znajdującego się na końcu korytarza. Ponownie spojrzałam na chłopaka. Wyciągnął rękę.
- My się chyba nie znamy gaduło. Jestem Nataniel.
- Isabel. Co powiedziałeś pani dyrektor?
- Skróconą historię. Tą prawdziwą. Ale wystarczyło powiedzieć kto to zrobił by mi uwierzyła.
- Jesteś bardzo pewny swego. Skąd wiesz?
- Trochę byłoby nie miło gdyby moja własna matka mi nie uwierzyła.
- No tak trzeba było się spodziewać.
- Isa!
- Spokojnie Felipe. Jeszcze się ze mną pomęczysz.
- Nie no super. Cześć Nataniel.
- Hej. Idziecie na lunch?
- Jestem spłukana. Moja koleżanka zabrała mi wpierw jedyne klepaki jakie miałam przy sobie.
- Zwróci ci się. Mogę pogadać z mamą.
- Nie trzeba
 zarobię przy kolejnych...
- ...występach. Widziałem was z mamą. Była pod wrażeniem waszych zdolności. A ją trudno zadziwić.
Spojrzałam na brata.
- Fajnie wiedzieć. Idziemy... Felipe postawi mi dziś lunch.
- Super bo o to mi chodziło. Przecież ty mi wyżresz wszystkie pieniądze i dla mnie nie zostanie...
- Nie przeżywaj. Siostry nie wykarmisz?
Nataniel zaczął się śmiać ,a my po chwili razem z nim.
- Jesteście zabawni.
- No widzisz. Będziesz się z nami nieźle bawić.
Popatrzył na nas i z uśmiechem przywołał nas ręką. Dalej śmiejąc się do rozpuku ruszyliśmy do stołówki. 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Coś innego za niedługo skończę Avengersów. Jako iż miałam wakacje nie miałam czasu (i internetu) by pisać za co z całego serca przepraszam. Poprawię się. Do napisania :)

wtorek, 5 lipca 2016

HARRY POTTER 2

(Zaczniemy od tego jak bliźniaki zabrali Percy'emu odznakę prefekta naczelnego w dziurawym Kotle)

Krzyki Percy'ego niosły się po całym "pensjonacie". Bliźniaki uciekli do swojego pokoju wraz z własnością brata. No kto by się spodziewał ,że chcą trochę narozrabiać.
Wieczorem dzień przed wyjazdem ,odznaka się znalazła zaraz po jej "kradzieży" ,tak jak twórcy żartu. Fred i George musieli wiać. No musieli... nie ,to nie tak... oni już za w czasu ukryli się w najbliższym otwartym pokoju.
--------------------------------------------------------------
Perspektywa Freda

Myślicie ,że tak łatwo jest się wymknąć wkurzonemu Percy'emu? Tak? W takim razie jesteście w błędzie. Na nasze nieszczęście byliśmy w Dziurawym Kotle ,w miejscu gdzie nie znamy prawie ani jednej dobrej kryjówki. Znaleźliśmy jedyny chyba otwarty pokój i schowaliśmy się tam prawie ,że krztusząc ze śmiechu. Mój brat odwrócił głowę ,a ja nasłuchiwałem kroków za drzwiami. NIC.
- Emmm... Fred?
Odwróciłem się do brata z pytającym i ponaglającym wzrokiem.
- Ten pokój nie jest wolny.
Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok na pokój uważnie go ilustrując. No tak. Na ziemi pod ścianą siedziała dziewczyna. Trzymała w rękach książkę i przyglądała nam się bez jakiejkolwiek ciekawości. Przyjrzałem jej się uważnie. Miała długie włosy ,których kolor lekko mnie zadziwił. Były białe. No wiecie nie żeby coś ale rzadko spotyka się kogoś z takim kolorem. Szare oczy były chyba jej charakterystyczną cechą ,gdyż jako pierwsze zapewne zaraz po włosach przyciągały uwagę.
- Przepraszam ,myślałem że pokój jest pusty.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Widać myślenie nie jest twoją mocną stroną. W porządku nie gniewam się. Wasz brat nadchodzi i coś czuję ,że wejdzie tu. Tam są drzwi do toalety.
Wpadliśmy jej do pokoju ,a ona pozwala nam się jeszcze ukryć? Niespotykane. Rzuciliśmy się z bratem do drzwi toalety. Gdy tylko zamknęliśmy drzwi ,rozległo się pukanie. Usłyszeliśmy ciche "proszę".
- Przepraszam czy nie wiesz może gdzie pobiegli moi bracia? Po ich głośnym śmiechu często można wywnioskować.
- Przykro mi niestety nie wiem.
- No cóż dziękuje... i jeszcze raz przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
Drzwi toalety otworzyły się. Stała w nich owa dziewczyna.
- Proszę bardzo chłopcy ,droga wolna.
- Dziękujemy.
- Proszę ,ale błagam nie zjawiajcie się tu tak znienacka. Zapukajcie.
Na mojej i brata twarzy pojawiły się uśmiechy. Ta dziewczyna jest dziwnie inna niż reszta.
- Panowie Fred i George Weasley ,przyrzekają.
Na jej twarzy również pojawił się uśmiech. Pomachaliśmy jej na pożegnanie i wyszliśmy niczym cienie z pokoju kierując się do swojego. Wiedzieliśmy ,że musimy uważać na wściekłą matkę i Percy'ego. 
- Będziemy mieli piekło.
- Nie przesadzaj George. Wcześniej też mieliśmy nie raz i co? Dalej żyjemy.
Chłopak pokręcił głową ,jednak się zaśmiał. Do pokoju dotarliśmy bez przeszkód. Nie czekała na nas żadna niespodzianka w postaci mamy czy zdenerwowanego brata.
- Chłopaki?
- Ginny?
- Lepiej idźcie spać musimy wcześnie wstać.
- Ty też lepiej zmykaj bo będziemy musieli cię wyciągać z łóżka.
- Ta jasne ,prędzej ja was. Dobranoc.
- Branoc.
Rzuciliśmy się na łóżka przebrani w piżamy. Chyba nie trwało długo nim zasnęliśmy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Perspektywa Harry'ego
Gdy tylko przyjechaliśmy na peron pan Weasley prosił o rozmowę. (Chyba wiecie  o co chodziło więc nie będę się rozpisywać.) Po dość dziwnej rozmowie ,razem z Ronem i Hermioną szukaliśmy przedziału.
- Ginny ,spadaj.
- Oh ,jaki jesteś miły!
Obrażona dziewczyna zostawiła nas samych więc gdy znaleźliśmy pusty przedział mogłem z nimi porozmawiać. No prawie pusty. Przy oknie spał mężczyzna.
- Kto to?
- Profesor R. J. Lupin. - Hermiona mnie zadziwia.
- Skąd wiesz?
- Tam jest tak napisane.
Spojrzałem w kierunku który pokazywała. Na walizce było wszystko wyraźnie napisane. No pięknie byłem ciekaw czego będzie uczył. Usiedliśmy wygodnie naprzeciw siebie. Mieliśmy nadzieję ,że nasz towarzysz nie usłyszy nic z rozmowy ,która zawzięcie prowadziliśmy dopóki nie przeszkodził nam Draco. Szybko się zmył ,o dziwo postać nauczyciela pomaga. Po kilku minutach pociąg zaczął się zatrzymywać.
- No nareszcie. Konam z głodu. Chciałbym już być na uczcie...
- Trochę za wcześnie.
- Więc dlaczego stajemy?
Światła zgasły ,z półek pospadały bagaże. Nikt nie wiedział co dokładnie się działo. Do przedziału wpadli najpierw Neville ,później Ginny. Zapanował tymczasowy chaos ,lecz rozbudzony profesor Lupin uspokoił wszystkich. Oświetlił pomieszczenie w tej samej chwili gdy do przedziału wtargnęła wysoka postać w kapturze. Zrobiło mi się zimno. Coś mi się wydawało ,że na chwilę straciłem przytomność. Nim otworzyłem oczy usłyszałem czyjeś krzyki.
- Harry! Harry! Co ci jest?
czułem jak ktoś "klepie" mnie po twarzy. Bolało. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po przedziale. Pytali o moje samopoczucie ,a gdy zapytałem o krzyki patrzyli jak na wariata.
- Nikt nie krzyczał...
- Ale przecież słyszałem krzyki.
O mały włos nie wyszedłem z siebie. Profesor Lupin połamał czekoladę po czym rozdał wszystkim dookoła.
- Proszę. Zjedz dobrze ci zrobi.
Lupin wyjaśnił nam kto nas odwiedził. Kazał mi ponownie zjeść czekoladę. Już miałem kierować ją do ust gdy...
(I w tym momencie zmieniamy fabułę książki ,filmu ,czy czego tam chcecie)
...drzwi przedziału ponownie się otworzyły. Stanęła w nich dziewczyna na oko chyba w moim wieku. Czarne włosy układały jej się wokół twarzy ,a szare oczy ilustrowały wszystkich dookoła.
- Spóźniona.
- Ciebie też miło widzieć całego Remusie. Wybacz ,ale sama także miałam gościa.
- Miałaś jakiś towarzyszy?
- Tak... byłam ich rycerzem na białym koniu.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- My idziemy do maszynisty. Chciałbym się dowiedzieć kilku rzeczy.
Wyszli. Zostaliśmy sami. Ponownie zaczęliśmy rozmowę. Wszyscy się o mnie martwili ,a ja poczułem się głupio. Jako jedyny zemdlałem. Wyjaśnili mi co się stało ,zdążyli nim w przedziale ponownie pojawił się Lupin z ową dziewczyną.
- To nie jest zatruta czekolada ,możecie mi wierzyć...
- Nie żartuje. Lepiej zjedzcie bo inaczej będziecie tu jak zombie.
Ugryzłem swój kawałek. Po moim ciele rozeszła się fala ciepła. Od razu poczułem się lepiej.
- Za dziesięć minut będziemy w Hogwarcie. Jak Harry ,czujesz się lepiej?
- Doskonale.
Nie wiem czy widzieli ,ale na moją twarz wypłynął lekki rumieniec.
- Widzimy się na miejscu Remusie ,idę zobaczyć co u moich towarzyszy podróży.
Dziewczyna zniknęła za drzwiami. Przez resztę podróży nikt nie odezwał się ani słowem.

(No okej... to,może cofniemy się do nieznajomej i jej przyjaciół... zaczniemy jej podróż od początku czyli jak tylko znalazła się w przedziale oczywiście z jej perspektywy)

Pociąg ruszył. Czytałam tą samą książkę chyba setny raz ,ale co poradzić gdy aż tak bardzo ją uwielbiasz? Usłyszałam lekkie zgrzytnięcie drzwi. Lekko podniosłam wzrok.
- Można?
Pokiwałam głową. Dwóch chłopaków usiadło na siedzeniach cieżko wzdychając. Uśmiech wypełzł mi na twarz.
- A panią coś śmieszy?
- Panią? Ah czyli mnie panowie Fred i George Weasley nie poznają?
Chłopaki zrobili wielkie oczy i pochylili się lekko do przodu.
- Ty jesteś tą dziewczyną z tego pokoju?
- Bingo George. Trafiłeś w setkę. Fajnie was widzieć.
- W jedną noc pofarbowałaś włosy?
- Ah włosy. Jaki miały kolor? Biały?
Skupiłam się,na białym kolorze. Bliźniaki wstrzymali oddech po czym ze świstem wypuścili powietrze.
- Jesteś metamorfomagiem!
- Pewnie. I o ile dobrze pamiętam nie przedstawiłam się wam. Miło mi Ana Sizoo.
Do przedziału wpadł jeszcze jeden chłopak. Miał ciemną karnacje skóry ,ciemnobrązowe włosy i szeroki uśmiech słany w stronę bliźniaków. Dopiero gdy mnie zauważył uniósł lekko brwi po czym ponownie zwrócił się do braci.
- Już mnie zastąpiliście? Poznacie mnie ze swoją nową koleżanką?
- Lee poznaj Anę Sizoo. Ana poznaj Lee Jordana.
Podałam rękę chłopakowi który uścisnął ją z uśmiechem. Czyżbym poznała nowych przyjaciół? Przez całą drogę wygłupialiśmy się, więc nawet nie zauważyliśmy gdy pociąg zaczął chamować ,by wreszcie się zatrzymać. Dopiero gdy do przedziału wpadł przerażony chłopak podniosłam się.
- Coś mi tu śmierdzi.
- Nie przejmuj się to pewnie od Malfoya.
Spojrzałam na leżącego chłopaka.
- Czego się wystraszyłeś?
- Spadaj ,niczego się nie wystraszyłem.
Drzwi przedziału ponownie się otworzyły. Stanął w nich dementor. Malfoy pisnął ze strachu i zaczął się wycofywać do tyłu. Zrobiło się zimno.
- Żartujesz sobie? Myślisz ,że schowalibyśmy go pod płaszczem? Wynocha stąd.
Gdy postać nawet się nie poruszyła ,mruknęłam pod nosem formułkę ,której nauczył mnie Lupin. Podziałało błyskawicznie.
- Wszyscy cali? To dobrze. Suń się tchórzofretko.
Wybiegłam z przedziału i ruszyłam na tyły pociągu. Nie zajęło mi długo znalezienie tego odpowiedniego. Otworzyłam drzwi i przyjrzałam się wszystkim zgromadzonym.
- Spóźniona.

(Wiecie co było dalej więc przenieśmy do Wielkiej Sali ,podczas przydzielania uczniów do domów ,jedziemy dalej perspektywą naszej głównej bohaterki)

Moje nazwisko poniosło się po sali jako ostatnie. Podeszłam do stołka. Chwilę później poczułam na głowie Tiarę przydziału. Czas płynął ,a ja słuchałam jej rozmyślań. Po kolejnych kilku minutach wreszcie zapadł wyrok.
- RAVENCLAW!!!
Stół Krukonów zaczął klaskać. Zdjęłam tiarę i podałam profesor Mcgonagall. Gdy tylko znalazłam się przy stole zagadnęła mnie jedna z dziewczyn. Miała czarne włosy i brązowe oczy.
- Jeszcze trochę i zdobyłabyś miano Hatstalls.
- Nie zależy mi na tym. Ana Sizoo.
- Cho Chang. Ponoć będziemy dzielić razem dormitorium. Moja przyjaciółka -tu skazała na dziewczynę naprzeciwko siebie- Marietta Edgecombe.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Dzielimy pokój jeszcze z Dianą Line. Jest tam gdzieś na końcu.Poznamy was później. Jesteś jedyną współlokatorką ,młodszą od nas. Wiesz kto jest naszym opiekunem?
Pokiwałam głową. Znałam Hogwart dość dobrze. Remus pokazywał mi zdjęcia ze swojego okresu nauki i pierwsze plany do stworzenia projektu wraz z przyjaciółmi. Po godzinie dyrektor kazał nam iść do swoich dormitorii. Szybko się rozpakowałam ,po czym rzuciłam się na łóżko. Poznałam Dianę ,coś poczułam ,że nie była zadowolona z nowej koleżanki. Jednak w miarę jak się poznałyśmy zaczęła się do mnie przyzwyczajać.

Następnego dnia podczas śniadania wpadłam na Harry'ego ,Rona i Hermionę.
- Hej! Pamiętasz nas?
- Pewnie. Miło was widzieć całych i zdrowych.
- Dzięki. O ile się nie mylę nie poznaliśmy się.
- Ana Sizoo. Miło  mi.
- Ana? Myślałem ,że Anas....
- Tak Ron to moje pełne imię ,ale wolę krótszą wersję. Tak samo jak ty.
Chłopak spuścił wzrok.
- Ja jestem Hermiona Granger.
- Harry Potter.
- Idziecie na śniadanie ,więc jeśli mogę z chęcią wam potowarzyszę.
Kiedy tylko znaleźliśmy się w Wielkiej Sali natknęliśmy się na Dracona.. Gdy chłopak zobaczył Harry'ego udał ,że mdleje ,co wywołało ryk śmiechu stołu Ślizgonów.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Nie zasługuje na to...
W tej samej chwili wtrąciła się dziewczyna ,której twarz do złudzenia przypominała twarz mopsa.
- Serio? Śmiejecie się z niego? Och więc będziecie się  też śmiali co zrobił wasz kolega.
Na reakcję Dracona nie trzeba było długo czekać. przewróciłam oczami i pchnęłam lekko swoich towarzyszy. Oni usiedli ciężko przy stole Gryfonów ,a ja przy stole Krukonów. Jednak nie przeszkodziło mi to w tym by swoim dość dobrym słuchem wychwycić rozmowę bliźniaków ,Harry'ego i Rona. Gdy napchałam swój brzuch ruszyłam w do klasy wróżbiarstwa. byłam jedyną Krukonką ,której Dumbledore kazał mieć większość lekcji z Gryfonami ,niż z jej własnym domem. Zajęłam miejsce z tyłu klasy. Podczas lekcji jakoś  nic mnie nie zadziwiło ,nawet zachowanie profesorki. Choć moment w którym przestrzegła Harry'ego trochę mnie poruszył. Zaczęłam się zastanawiać czy jednak stracę nad sobą panowanie. Miałam szczerą nadzieję ,że nie. Następna lekcja również z Gryfonami. Transmutacja. Jedna z moich ulubionych lekcji. Temat o animagach znałam doskonale. Przecież trzeba jak jest się kimś takim jak ja. Skończona lekcja ,w której prowadzeniu przeszkodziło krótkie streszczenie poprzedniej lekcji. Drugie śniadanje i mój rzadko objawiający się pech. Wpadłam na kogoś ,a kto to był? Tchórzofretka. 
- Patrz jak łazisz fajtłapo!
- Hola ,hola ,uważaj na słowa.
Odwróciłam głowę w kierunku dwóch głosów. Stali tam dziewczyna i chłopak ,naprzyjaciółmi.k się uśmiechnęłam. 
- Och nie musicie mnie bronić. Wystarczy go postraszyć postacią dementora ,rozpuścić plotki o jego zachowaniu w przedziale i gwarantuje wam ,że reputacja jego zostanie nadszarpnięta.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie ośmielisz się.
Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. Na twarz wyskoczył mi lisi uśmiech.
- Chcesz się założyć?
Dracon uciekł bez ostatniego słowa. Odwróciłam się ponownie do swojego dwuosobowego tłumu. Przytuliłam ich mocno.
- Dobrze was widzieć. Moi ulubieni Ślizgoni.
- Oj nie słodź nam An.
- Idziecie zjeść?
Pokiwali głowami. Ruszyliśmy dalej. Jednak nke dane nam było dojść do końca trasy gdyż natknęliśmy się na kolejnego Ślizgona. Tym razem był to Flint. 
- No proszę cała rodzinka Sizoo. Amy jesteś...
- Błagam nie kończ bo zwymiotuję.
Przenosząc wzrok z Amy na mnie Flint nawet nie był zmieszany. Wręcz przeciwnie wydawało się iż może cały dzień słodzić mojej kuzynce. 
- To ona?
- Ślepy jesteś? Nie widać nawet tych kilku szczególików podobieństwa. Brak słów.
Danng ewidentnie nie trawił kapitana drużyny Ślizgonów.
- Czekaj? Ty jesteś Flint.Zabujałeś się w Amy. O nie nie pozwolę na to Może wymieńmy wszystkie za i przeciw. Po pierwsze Ślizgon.
- Zaraz zaraz to jest plus czy minus?
- Zastanów się. Wiem ,że jesteś tępy ,ale wysil mózgownicę.
- Stanowczo plus.
Pokiwałam przecząco głową po czym spojrzałam na niego ze współczuciem.
- Niestety nie. Ja zaliczam to na minus. No trudno. Dobra wimieniam dalej...
Nie kulturalny ,arogancki ,ignorant ,silny w gębie nie w umyśle ,nie potrafi przegrywać ,brutal... Wymieniać dalej?
- Po co słownik się skończy!
Bliźniaki musieli wtrącić swoje trzy grosze. No i jak ich nie lubić? Marcus przepchnął się obok nas z wyraźnym wyrazem wścjekłości na twarzy.
- Oho coś czuję ,że mu podpadłaś.
- Chłopcy... Wy podpadliścia całemy domu węża.
- A a a ,nie licząc oczywiście,nas.
- Tak. 
- Dobra czyli kogo nie musimy ci przedstawiać?
- Bliźniaków ,Rona ,Hermionę ,Harry'ego Cho ,Mariettę i Dianę... Flinta i Malfoya i tę jak jej tam... Pansy.
- Proszę, proszę znasz już tyle osób ,a jesteśśtu dopiero dwa niecałe dni. Gratuluję.
Zaczęłam się kłaniać co wywołało jeszcze większe uśmiechy na ich twarzach.
- Coś czuję ,że będziesz idealnie pasować do tych dwóch Huncwotów.
Fred i George spojrzeli na nas z lekką niepewnoścją w oczach.
- Spokojnie ,stresujecie się czymś? Nie ,no i o to chodzi. Ja idę jeść. Do zobaczenia później.
Następna lekcja była z Hagridem. Kazał pogłaskać książki po grzbiecie. Draco zaczął się nabijać z nowego nauczyciela. Moja cierpliwośćtopniała.Odezwałam się w tym samym momencie co Harry.
- Zamknij się, Malfoy.
Gdy Hagrid zmieszany całą tą paplaniną Ślizgona oddalił się ,Malfoy ponownie zaczął swoją tyradę. Ponownie razem z Harrym odezwaliśmy się.
- Zamknij się Malfoy.
Draco zaczął straszyć Harry'ego dementoram ,jednak zszokowana Lavender przeszkodziła mu krzykiem. W naszą stronę kłusowało kilka hipogryfów. Piękny widok. Hagrid wyrażając swoim zachowaniem jak bardzo kocha te zwierzęta ,dalej zaczął podekscytowany.
- A teraz podejdźcie bliżej.
Nikt chyba prócz mnie nie wykonał polecenia od razu ,dopiero po chwili Ron ,Hermiona i Harry dołączyli z i tak lekkim zawahaniem. Nasz profesor tłumaczył co można a czego nie przy tych zwierzętach. Powiedział jak nie urazić tak honorowego zwierzaka. A gdy padło pytanie kto chce spróbować większość się cofnęła.
- Nikt?
- Ja.
Łał ,chociaż jeden odważny. Przeniósł wzrok na mnie ,po czym uśmiechnął się.
- I Ana.
Podniosłam brwi ze zdziwienia. Jak to ja! Nie zgłaszałam się. Gdy dziewczyny ostrzegły Harry'ego ,Hagrid prawie ze wzruszeniem krzyknął.
- Jesteście wspaniali! No dobra Harry zobaczymy jak sobie poradzisz z Hardodziobem. A ty An hmmm.... może z Cieniem?( imię wymyślone)Tak ,tak to dobry wybór.
Odwiązał dwa hipogryfy. Były do siebie podobne jak dwie krople wody. Może rodzeństwo. Harry stanął przed jednym ,a ja przed drugim. Oboje nie mrugaliśmy. Ja nie czekając na w odpowiednim momencie się pochyliłam. Hagrid poinstruował Harry'ego i chwilę później on także się kłaniał. Hardodziób pokłonił się szybko. Teraz tylko ja czekałam na Cienia. Gdy podniosłam głowę poczułam jak coś się zmienia. Nie cała ja ,lecz kolor oczu. Mogłam sobie wszystko wyobrazić. Reszta wyglądała tak ,że Cień jakby rzucił się na kolana.
- Dobra robota!
Podeszłam do zwierzęcia i poklepałam go po dziobie.
- No dobra ,chyba pozwolą wam się dosiąść.
Nie czekając na odpowiedź kazał Harry'em wsiąść na Hardodzioba. Podobnie było ze mną. Nim się obejrzeliśmy lecieliśmy już w powietrzu. Było CUDOWNIE! Niestety szybko się skończyło. Każdy podchodził do hipogryfów i próbował swoich sił. Niestety musiało coś pójść nie tak. Zgadniecie? Tchórzofretka oczywiście musiała urazić godność zwierzęcia. Poniosło to fatalne skutki. Został zraniony w rękę z której zaczęła się sączyć krew barwiąc szatę.
- Umieram!
- Gdybyś nie musiał robić z siebie takiego ważniaka nic by się nie stało!
Patrzyłam na niego groźnie. Jednak ten głupek dalej powtarzał ,że ekhem cytuje "UMIERAM!".
- Wcale nie umierasz! Niech mi ktoś pomoże... musimy go stąd wyciągnąć...
Wszyscy ruszyliśmy do zamku. Po drodze musiałam wysłuchiwać szlochów Pansy i dość głośno uskarżających się innych Ślizgonów. Po całym incydencie znalazłam się w pokoju wspólnym Krukonów. Nie przebywałam tam długo gdyż po kilku minutach jadłam obiad w Wielkiej Sali. Jakoż nie miałam co robić udałam się do chatki Hagrida. Nie był on w najlepszym stanie. Nie tylko ja wpadłam na pomysł odwiedzin. Zaraz po mnie przyszli jak ich nazywano? Zaraz sobie przypomnę... ach tak Golden Trio. Po dwóch latach nauki w Hogwarcie zarobili sobie świetną reputację. Pomagając im w doprowadzeniu Hagrida do porządku byliśmy nastawieni nawet pozytywnie. Gdy nasz  profesor doszedł do siebie ,widząc Harry'ego wybuchnął. Zaprowadził nas do szkoły. Rozdzieliliśmy się i ruszyliśmy w swoje strony.


------------------*********************************************************------------------
Dobra wiem ,że jestem niezdecydowana ,ale mam nadzieję ,że opowiadania będą lepsze niż poprzednie. Za niedługo wstawię opowiadanie z Avengers. Do zobaczenia.