Hejeczka! To znowu ja! Bo chyba mnie pamiętacie? Nie? Szkoda, czyli wychodzi na to, że mnie nie polubiliście. No to pozwolicie mi na ponowne przedstawienie się. Jestem Isabel, mam starszego brata Felipe. Jeśli jednak mnie choć troszkę zapamiętaliście, to wiecie, że razem z Felipe mieszkamy w rodzinie zastępczej. Od niedawna w naszej paczce jest nowy kumpel, Nataniel, syn dyrektorki szkoły, do której obecnie uczęszczamy. Kolejne kilka miesięcy, dało mi wiele do pokazania. Mowa oczywiście o występach ulicznych z bratem i jego dziewczyną, a moją najlepszą przyjaciółką (lub w skrócie moją BFF) Stephanie. Po przedstawieniu, większość opryszków i cała hierarchia szkolna zostawiła nas w spokoju oraz tak troszkę podziwiała. Zdziwienie dopadło mnie dopiero wtedy, gdy okazało się, że jednak jedna osoba przyjęła sobie do serca uprzykrzanie mi życia. Poznaliście ją w poprzedniej mojej historii. Pewno nie ciekawej. Jak każda inna opowiadana przeze mnie. No, ale wracając do mojego wywodu... Tą osobą była Evana Ramiz. Najgorsza rudowłosa dziewczyna jaką poznałam.
Wchodziłam do budynku szkoły, gdy nagle, ktoś pchnął mnie z siłą godną pozazdroszczenia. Leżąc na ziemi usłyszałam śmiech. Zaciskając pięści, zaczęłam szukać wzrokiem swojej torby. Leżała kilka metrów dalej, jednak chwilę późnej znalazła się w jeszcze większej odległości, poprzez kopnięcie. Zaczęłam powoli tracić cierpliwość. Nim się podniosłam, ktoś mi pomógł chwytając za ręce i stawiając na równe nogi. Spojrzałam na swojego wybawcę. No jasne. Mogłam się spodziewać, że jest nim nie kto inny jak Nataniel. Zawsze pojawia się wtedy, gdy jest potrzebny. Taki mój rycerz. Poszedł po moją torbę podczas, gdy ja stałam jak słup i patrzyłam jak głupia. No, ale co się dziwić skoro jestem, jaka jestem. Chłopak chwycił moją własność i z wrogimi spojrzeniami, rzucanymi na korytarz, w którym zniknęło rude babsko, podszedł do mnie wręczając ją. Kiwnęłam głową dziękując.
Wchodziłam do budynku szkoły, gdy nagle, ktoś pchnął mnie z siłą godną pozazdroszczenia. Leżąc na ziemi usłyszałam śmiech. Zaciskając pięści, zaczęłam szukać wzrokiem swojej torby. Leżała kilka metrów dalej, jednak chwilę późnej znalazła się w jeszcze większej odległości, poprzez kopnięcie. Zaczęłam powoli tracić cierpliwość. Nim się podniosłam, ktoś mi pomógł chwytając za ręce i stawiając na równe nogi. Spojrzałam na swojego wybawcę. No jasne. Mogłam się spodziewać, że jest nim nie kto inny jak Nataniel. Zawsze pojawia się wtedy, gdy jest potrzebny. Taki mój rycerz. Poszedł po moją torbę podczas, gdy ja stałam jak słup i patrzyłam jak głupia. No, ale co się dziwić skoro jestem, jaka jestem. Chłopak chwycił moją własność i z wrogimi spojrzeniami, rzucanymi na korytarz, w którym zniknęło rude babsko, podszedł do mnie wręczając ją. Kiwnęłam głową dziękując.
- Co masz pierwsze?
- Historię sztuki. Czyli same nudy. Będzie można pospać. A ty?
- Matma. Zawsze trzeba być uważnym ,inaczej Rosatti wpisze ci uwagę.
- Czyli w skrócie, ty nie możesz spać, Sedillo. Masz pecha do takich sytuacji, nieprawdaż?
- Och oczywiście, że tak, Marro. Nie znasz mnie chyba od dziś, by samemu tego nie stwierdzić.
Uśmiechnął się. Naprawdę pasował mu, stawał się dzięki temu jeszcze przystojniejszy. Nie to, że mi się podobał. Chodziło mi raczej o to, że wszystkie dziewczyny dookoła leciały tylko na niego. Nie tylko dlatego iż był niczym młody bóg, ale także majętny. Wiecie, ponoć dziewczyny i kobiety lecą tylko i wyłącznie na kasę. Na szczęście znajdą się nieliczne wyjątki np. Stephanie lub ja. Tak jestem taka skromna, no ale czemu mam kłamać skoro to prawda?
- Chodź Marro, tym razem ja pobawię się w gentelmana i odprowadzę Cię do klasy, która jest akurat, tak niespodziewanie po drodze do mojej.
Zaczął się śmiać. Było to coś innego niż każdy słyszy u znajomych. Ten był równie szczery co zawsze i równie melodyjny. Po barwie jego śmiechu można był się domyślić, że jest on artystą muzykiem. Ruszyliśmy przed siebie. Nie spotkaliśmy nikogo kto mnie lub Nataniela nie lubi więc, mieliśmy spokój. Pożegnaliśmy się przy drzwiach do klasy historycznej. Uwielbiam historię, ale na pewno nie sztuki, ta jest prowadzona z nudą za rękę. Ale historia prowadzona przez panią Holmes jest o wiele ciekawsza. Nie tylko dzięki nazwisku, które jest takie samo jak u Sherlocka, ale i przez styl jej pracy. Życzyłam powodzenia Natanielowi i sama,ruszyłam dalej,do klasy matematyki. Niestety szkoła artystyczna to nie tylko sam taniec, ale i również inne nudne,lub wymagające dużej pracy przedmioty. Na szczęście z matmą nie jest tak źle jest dość prosta, a przynajmniej, była by gdyby nie nauczycielka. Tak zamierzam się skarżyć na nauczycieli pracujących w tej placówce. Niektórzy są mili i prowadzą ciekawą lekcję z humorem lub pokazami by uczeń lepiej zrozumiał dany temat i go zapamiętał, ale taka pani Schott nie jest taka miła i nie wytłumaczy ci zadania, które powinieneś umieć już w gimnazjum i pamiętać do liceum. Nic nie możesz zapomnieć inaczej narażasz się na ocenę niedostateczną i za pracę na lekcji i na koniec roku. Macie takich nauczycieli u siebie? No, ale wracając... Weszłam do klasy dwie minut przed dzwonkiem, a na swoje szczęście nauczycielki nie było. Usiadłam obok Lindsey, tej szarej myszki w klasie. Spojrzałam na nią spodziewając się obojętnej i odosobnionej dziewczyny, jednak zobaczyłam ciekawską naturę tej tajemniczej dziewczyny.
- Coś ty zrobiła Evanie, że taka zła na cały świat?
Zrobiłam zdziwione oczka, ale nawet to nie odwróciło uwagi od wielkiego uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy.
- Zapraszam panią Sedillo do odpowiedzi, mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam przekaz, iż nauczyła się pani i jest z tego powodu taka szczęśliwa.
Odwróciłam głowę w stronę nauczycielki. KIEDY ZADZWONIŁ DZWONEK?! KIEDY ONA WESZŁA DO KLASY?! Wstałam i podeszłam do biurka kobiety. Podała mi kredę, więc zaraz stałam przy tablicy, rozwiązując skomplikowane działania matematyczne. Coś mi tam nawet wyszło. Szkoda ,że było źle. Gdy nauczycielka odprawiła mnie z dwóją w dzienniku, przetrzymałam te kolejne półgodziny lekcji i zaraz po dzwonku wyleciałam jak strzała w stronę szafek. Otworzyłam drzwiczki i wrzuciłam tam torbę. Byłam wściekła, wściekła na tą cholerną, wstrętną i nieludzką kobietę.
- Co ci?
Zamknęłam szafkę z takim rozmachem, że o mało nie strzeliłam ręką mojego rozmówcy.
- Pani Schott?
- TAK!
Śmiechy z mojej drugiej strony. Dwóch chłopaków.
- Z czego tak się śmiejecie głąby? Wy też dostaniecie dzisiaj po dwói.
- My się uczymy siostrzyczko.
- Z matmy?! Po co uczyć się z matmy?
- By obliczyć swoją średnią na koniec? U ciebie wyjdzie na pewno równa dwója.
- Dzięki za wiarę we mnie.
Dzień minął równie szczęśliwie co pierwsza lekcja. Jedyne lekcje, z których nie zgarnęłam dwój to lekcja tańca, historia sztuki, zwykłą historia i śpiew. Liczycie jeszcze lekcje gry na instrumencie?
To z tego też dwói nie zgarnęłam. Wróciłam do domu i od razu rzuciłam się na łóżko. Chciałam tak zostać resztę dnia, ale nawet to nie może trwać dla mnie wiecznie. Brat zaraz po powrocie zaciągnął mnie do Steph. Mieliśmy przećwiczyć nowy układ taneczny przez nią przygotowany. Wypociliśmy się równo, ale z takim choreografem jakim jest Stephanie, warto było się tego podjąć. Niedługo występy karnawałowe, więc trzeba pokazać dyrektorce i ciału pedagogicznemu swoje postępy w rozwijanych zdolnościach. Wybraliśmy najlepszą i najbardziej znaną piosenkę, wykonawcy Michaela Jacksona, którą jest "Thriller". Lubię tą piosenkę więc nie dało się mnie odwieść od jej wyboru. Szkoda, że to nie Halloween. Ale damy sobie radę bez tego. Zaraz za "Thrillerem" jest "Smooth criminal", czyli można powiedzieć, że robimy krótki maraton z Michaelem, królem popu.
https://youtu.be/sOnqjkJTMaA?t=4m43s
https://youtu.be/h_D3VFfhvs4?t=1m6s
Ćwiczyliśmy jakieś trzy tygodnie, bo tyle czasu zostało do występów. Jestem bardzo zdenerwowana. Ale nie tylko mi się to udzieliło. Felipe pocieszał Stephanie na każdym jej postawionym kroku. Nadszedł czas na nas. Wszystko minęło tak szybko, że zastanawiałam się jakim cudem.
https://youtu.be/cfO_aVS1VAQ?t=57s
https://youtu.be/ntAkUJCjYMk?t=34s
https://youtu.be/LaFvRWUnsgQ
Gromkie brawa pożegnały nas gdy schodziliśmy ze sceny. Po jakiś pięciu minutach pozbywania się charakteryzacji, dołączył do nas Nataniel razem z mamą.
- Byliście świetni! Następnym razem powiadomcie mnie, że wybieracie Jacksona.
- Kolejny psycho-fan?
Spojrzałam na Stephanie spod łba.
- Wypraszam sobie. Po prostu fanka. To wystarczy.
Usłyszeliśmy śmiech z miejsca gdzie stała dyrektorka. Spojrzałam zdziwiona na Nataniela.
- Moja matka wie bardzo dużo, nawet za dużo. Tak jestem fanem Michaela, i następnym razem polecam też "Beat it" .
- MÓWIŁAM?! MÓWIŁAM!
- Chodźcie moi artyści. Idziemy coś zjeść. Przyda wam się. Dada energii, a dziewczynom przy okazji kilogramów. Wyglądacie jak zombie.
Ze śmiechem ruszyliśmy w stronę jednej z najlepszych piekarni. Koniec na jeden dzień wrażeń oby kolejne przyniosły coś podobnego.
________________________________________
Tydzień i jeden dzień. Dokładnie tyle się spóźniłam. Bardzo przepraszam. Nadrabiam, a przynajmniej się staram. Do napisania.
- Coś ty zrobiła Evanie, że taka zła na cały świat?
Zrobiłam zdziwione oczka, ale nawet to nie odwróciło uwagi od wielkiego uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy.
- Zapraszam panią Sedillo do odpowiedzi, mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam przekaz, iż nauczyła się pani i jest z tego powodu taka szczęśliwa.
Odwróciłam głowę w stronę nauczycielki. KIEDY ZADZWONIŁ DZWONEK?! KIEDY ONA WESZŁA DO KLASY?! Wstałam i podeszłam do biurka kobiety. Podała mi kredę, więc zaraz stałam przy tablicy, rozwiązując skomplikowane działania matematyczne. Coś mi tam nawet wyszło. Szkoda ,że było źle. Gdy nauczycielka odprawiła mnie z dwóją w dzienniku, przetrzymałam te kolejne półgodziny lekcji i zaraz po dzwonku wyleciałam jak strzała w stronę szafek. Otworzyłam drzwiczki i wrzuciłam tam torbę. Byłam wściekła, wściekła na tą cholerną, wstrętną i nieludzką kobietę.
- Co ci?
Zamknęłam szafkę z takim rozmachem, że o mało nie strzeliłam ręką mojego rozmówcy.
- Pani Schott?
- TAK!
Śmiechy z mojej drugiej strony. Dwóch chłopaków.
- Z czego tak się śmiejecie głąby? Wy też dostaniecie dzisiaj po dwói.
- My się uczymy siostrzyczko.
- Z matmy?! Po co uczyć się z matmy?
- By obliczyć swoją średnią na koniec? U ciebie wyjdzie na pewno równa dwója.
- Dzięki za wiarę we mnie.
Dzień minął równie szczęśliwie co pierwsza lekcja. Jedyne lekcje, z których nie zgarnęłam dwój to lekcja tańca, historia sztuki, zwykłą historia i śpiew. Liczycie jeszcze lekcje gry na instrumencie?
To z tego też dwói nie zgarnęłam. Wróciłam do domu i od razu rzuciłam się na łóżko. Chciałam tak zostać resztę dnia, ale nawet to nie może trwać dla mnie wiecznie. Brat zaraz po powrocie zaciągnął mnie do Steph. Mieliśmy przećwiczyć nowy układ taneczny przez nią przygotowany. Wypociliśmy się równo, ale z takim choreografem jakim jest Stephanie, warto było się tego podjąć. Niedługo występy karnawałowe, więc trzeba pokazać dyrektorce i ciału pedagogicznemu swoje postępy w rozwijanych zdolnościach. Wybraliśmy najlepszą i najbardziej znaną piosenkę, wykonawcy Michaela Jacksona, którą jest "Thriller". Lubię tą piosenkę więc nie dało się mnie odwieść od jej wyboru. Szkoda, że to nie Halloween. Ale damy sobie radę bez tego. Zaraz za "Thrillerem" jest "Smooth criminal", czyli można powiedzieć, że robimy krótki maraton z Michaelem, królem popu.
https://youtu.be/sOnqjkJTMaA?t=4m43s
https://youtu.be/h_D3VFfhvs4?t=1m6s
Ćwiczyliśmy jakieś trzy tygodnie, bo tyle czasu zostało do występów. Jestem bardzo zdenerwowana. Ale nie tylko mi się to udzieliło. Felipe pocieszał Stephanie na każdym jej postawionym kroku. Nadszedł czas na nas. Wszystko minęło tak szybko, że zastanawiałam się jakim cudem.
https://youtu.be/cfO_aVS1VAQ?t=57s
https://youtu.be/ntAkUJCjYMk?t=34s
https://youtu.be/LaFvRWUnsgQ
Gromkie brawa pożegnały nas gdy schodziliśmy ze sceny. Po jakiś pięciu minutach pozbywania się charakteryzacji, dołączył do nas Nataniel razem z mamą.
- Byliście świetni! Następnym razem powiadomcie mnie, że wybieracie Jacksona.
- Kolejny psycho-fan?
Spojrzałam na Stephanie spod łba.
- Wypraszam sobie. Po prostu fanka. To wystarczy.
Usłyszeliśmy śmiech z miejsca gdzie stała dyrektorka. Spojrzałam zdziwiona na Nataniela.
- Moja matka wie bardzo dużo, nawet za dużo. Tak jestem fanem Michaela, i następnym razem polecam też "Beat it" .
- MÓWIŁAM?! MÓWIŁAM!
- Chodźcie moi artyści. Idziemy coś zjeść. Przyda wam się. Dada energii, a dziewczynom przy okazji kilogramów. Wyglądacie jak zombie.
Ze śmiechem ruszyliśmy w stronę jednej z najlepszych piekarni. Koniec na jeden dzień wrażeń oby kolejne przyniosły coś podobnego.
________________________________________
Tydzień i jeden dzień. Dokładnie tyle się spóźniłam. Bardzo przepraszam. Nadrabiam, a przynajmniej się staram. Do napisania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz