Przegrana w meczu dała się we znaki. Tak samo jak gniew Snape'a na Harry'ego i późniejsza przegrana Hagrida w sprawie Hardodzioba. Razem z bliźniakami często odwiedzaliśmy go by pocieszać jednak przez większość czasu był nieobecny i nic do niego nie trafiało. Odchodziliśmy więc w gorszych nastrojach niż byliśmy wcześniej. W dzień egzekucji widzieliśmy jak Harry ,Ron i Hermiona idą do chatki gajowego. Mieliśmy taki sam plan jednak zrezygnowaliśmy z tego. Odnalazłam chłopaków na korytarzu podparłam się na ich ramionach i spojrzałam to na jednego to na drugiego.
- Też tam idziemy?
- Tak.
Pokiwałam głową. Ruszyliśmy szybkim krokiem w tym samym kierunku co nasi przyjaciele. Zatrzymaliśmy się w sporej odległości od celu jednak i to nie przeszkodziło nam usłyszeć cięcia kosy i jęku Hagrida. Wiecie co? Czasami myślę ,że gdyby nie ja wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Wybaczcie chłopaki nie wytrzymam.
Kątem oka zauważyłam ,że i oni nie mają aż tyle do cierpliwości. Biegiem ruszyłam do szkoły nawet nie wiedząc kiedy znalazłam się przed drzwiami gabinetu Remusa. Zapukałam. Nawet w takich okolicznościach należy zachować jakikolwiek przejaw kultury. Gdy usłyszałam zaproszenie , wyrywałam drzwi z zawiasów ,na drewnie widać było ślady pazurów . Spojrzałam przepraszająco na swojego opiekuna.
- Reparo.
Drzwi od razu wskoczyły na swoje miejsce ,nawet nie draśnięte. Spojrzałam na swoje ręce.
- Już nie tylko oczy się rozszerzają Remusie. Co zrobimy jeśli...
- Nic się nie stanie. Wierzę w ciebie.
Usiadłam na stoliku. Byłam zła i rozczarowana. Rozczarowana tylko czym? Ah no tak już wiem. Nie mogę utrzymać swojego zwierzęcia w ukryciu. Przez cały rok zdarzyła się tylko wpadka z oczami. A teraz jeszcze moje pazurki wydłużyły się. Siedziałam już dobry kawałek czasu podczas, którego Remus co chwila zerkał na mapę.
- Przestań ,tak patrzeć. Nie porwiesz jej przecież. Za bardzo się namęczyliście przy niej.
- Może masz racje ,ale martwię się.
- A masz czym?
- Nie wiem.
Nasza bezsensowna wymiana zdań mogła trwać jeszcze długo ,gdyby nie to ,że na mapie pojawiło się kilka nazwisk. Klepnęłam Remusa w ramię i wskazałam na wydarzenie.
- Idziemy.
Sprawdziłam kieszenie by upewnić się ,że mam różdżkę. Kiwnęłam głową i biegiem ruszyliśmy w kierunku Bijącej Wierzby. Miałam nadzieję ,że zdążymy. Na miejscu spojrzałam na Remusa.
- Masz pomysł jak tam wejść?
- Oczywiście. To było moje miejsce przemian. Poszukaj jakiejś gałęzi.
Ruszyłam w swoją stronę w stosunkowo bezpiecznej odległości od drzewa. W krzakach znalazłam mnóstwo gałązek. Oczywiście większych także nie zabrakło. Chwyciłam dwa najdłuższe jakie znalazłam i ruszyłam z powrotem do Remusa.
- Mam!
Mężczyzna odwrócił się do mnie i pokiwał głową. Chwycił gałąź i dotknął mchu na boku drzewa. Bijąca wierzba momentalnie zamarła w miejscu. Mężczyzna chwycił mnie za ramię i popędził do przodu. Wyciągnęliśmy ponownie różdżki i powoli niczym złodzieje zaczęliśmy się skradać na górę.
- TU JESTEŚMY! - krzyk Hermiony rozniósł się pewnie w całym domu,- NA GÓRZE... SYRIUSZ BLACK... SZYBKO!!!
Zerwaliśmy się momentalnie do biegu. Dudnienie na schodach, które lekko wyginały się od naszych ciężkich kroków, słuchać było z pewnością w pokoju, niedaleko drewnianej barierki przeżartej przez korniki. Że też schody z tej starości się nie załamały. Wpadliśmy do pokoju, szybko się rozejrzeliśmy ilustrując pomieszczenie, wzdłuż i wszerz. Rona z zakrwawioną nogawką, Harry'ego i Hermionę z nadzieją pomocy z Blackiem. Niestety musiałam ich zawieść.
- Expelliarmus!!
Razem z Remusem chwyciliśmy różdżki odebrane od funkcjonujących sprawnie uczniów Gryffindoru. Lupin podszedł do chuderlawego mężczyzny.
- Gdzie on jest, Syriuszu?
Mężczyzna wskazał na Ronalada.
- Ale dlaczego się dotąd nie ujawnił? Chyba że... chyba że to on był tym.. chyba że zmieniliście się.. nic mi nie mówiąc.
- Panie profesorze co tu się...
Remus kiwnął mi głową. Opuściliśmy różdżki. On podszedł do Blacka, a ja stałam tak przypatrując się przyjaciołom.
- TO NIEMOŻLIWE!
Spojrzałam się na Hermionę ze dziwieniem.
- Wy dwoje!
- Hermiono...
- Wy i on...
- Uspokój się Hermiono... błagam nie rób niczego głupiego...
- Nikomu nie powiedziałam ukrywałam to ze względu na wasze bezpieczeństwo...
- Wszystko wyjaśnimy...
Harry zaczął cały dygotać ze złości.
- Zaufałem wam! A wy cały czas się z nim przyjaźniliście!
- To nie tak!
- Nie przyjaźniłem się z Blackiem od dwunastu lat, a teraz... pozwól nam wyjaśnić..
- NIE HARRY!! Nie ufaj im... to oni mu we wszystkim pomagali, chcą twojej śmierci! To.. WILKOŁAKI!
Zapanowała cisza. Przysunęłam się do Remusa, dalej jednak patrząc na dziewczynę. Lekko zbledliśmy. No ale nie zawsze ludzie dowiadują się kim jesteśmy.
- Możesz się wstydzić Hermiono. Na pewno nie są prawdziwe pomoc dla Syriusza i pragnienie śmierci Harry'ego. Nie przeczę, jednak że nie jestem wilkołakiem.
Tyle się stało w tak krótkim czasie. Ron nie chce znać wilkołaków, Hermiona dzięki Snape'owi i jego referatowi, odkryła prawdę i na dodatek według nich Dumbledore oszalał wpuszczając nas na tereny Hogwartu. Kolejne oszczerstwo i naprawdę wściekły Harry. Remus spojrzał na mnie. Odrzuciłam różdżkę Hermionie, a po chwili druga poleciała ku Harry'emu. Sami swoje schowaliśmy.
- Wysłuchacie nas teraz?
- Skoro mu nie pomagałeś to skąd wiedziałeś, że jest tutaj?
- Mapa. Mapa Huncwotów. Przyjrzałem... przyjrzeliśmy jej się w gabinecie i...
- Wiecie jak ona działa?
Ah ta podejrzliwość w jego głosie... zawsze pokaże ci, że nie ma za grosz zaufania, które miał wcześniej.
- Oczywiście. Pomagał ją rysować.
- To ja jestem Lunatyk. Tak nazywali mnie w szkole moi przyjaciele.
----------------------------------------
https://www.wattpad.com/story/72360583/parts
Reszta na Wattpadzie, na którego zapraszam. Zrobiłam sobie taki jakby mały grafik, co tydzień dodaję opowiadanie na jednego z moich blogów. Jeśli mi się uda w następnym tygodniu pojawi się kolejne na tym. A póki co do zobaczenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz