Music

sobota, 24 października 2015

Post z przeprosinami

Dawno nie wstawiałam opowiadań ,ale będąc w szkole nie mam czasu zapisywać weny ani jej publikować. Lecz nas spokojnie będę nadrabiała braki na blogu . Dziś postaram się dodać jeszcze dwa ,które są w trakcie końca w pisaniu . Wybaczcie .

Rozdział 7

Ponownie tego samego dnia znalazłem się w gabinecie dyrektora . Eryks siedział spokojnie nad stosem papierkowej roboty. Wyrwany skrzypnięciem drzwi podniósł wzrok i uśmiechnął się uprzejmie , wskazując krzesło naprzeciw siebie .
- Chciał mnie pan widzieć .
- Tak, tak . Macie już pokoje załatwione w internacie ?
- Tak . Sześć pokoi , dla każdego po jednym . Ale po co zostałem wezwany ?
- Wezwałem ciebie po to by poinformować ,że za dwa dni odbędzie się wycieczka .
- Jaka wycieczka ? Dokąd ?- pytania ,które zadałem powiedziałem jakoś z dziwnym ,nieznanym mi do tej pory zdziwieniem .
- Jak co roku jeździmy na wycieczkę nad jezioro, by uczcić nadchodzący koniec roku szkolnego . Taka wycieczka to nasza tradycja .
- Cała szkoła jedzie ?
- Tak . Z samego ranka wyruszamy ,a wracamy następnego dnia po południu .
- I ile mamy za to zapłacić ?
Dyrektor wydał się zdumiony moim pytaniem w kwestii zapłaty . Ja osobiście nie widziałem w tym pytaniu nic złego .
- Uczniowie nigdy za to nie płacą . Jezioro jestna terenie prywatnym uczniów tej szkoły . I jest to akurat rodzina której poszukujecie .
- Muszą być strasznie majętni skoro posiadają teren prywatny z jeziorem . I to jeszcze we Włoszech .
Eryks wzruszył ramionami .
- No cóż . Zapewne i tak ,ale odchodzimy od tematu ..,
Nim zostałem wypuszczony do pokoju, rozmawiałem z nim jeszcze ponad półgodziny. ( Pewnie powiecie : Co tam te półgodziny ? Ja z koleżanką potrafię gadać więcej i żyję . Ale zapominacie o jednym , mianowicie : ja jestem typem samotnika !!!! ) (tak jakby ) . Po drodze zaś, jakby na złość ,na kogoś jeszcze wpadłem. Ta szkoła to jak dla mnie piekło . Przyjrzałem się uważnie osobie, na którą wpadłem . Dziewczyna . Była wysoka i nawet ładna . Jej wiek najbardziej zbliżony około szesnastu siedemnastu lat . Czarne włosy okalały jej twarz przez co nie widziałem nawet wrazu jej twarzy . Podałem jej rękę by mogła wstać . Po chwili wahania przyjęła pomocną dłoń .
- Przepraszam . Trochę się zamyśliłam .
- Spoko ja też nie jestem bez winy .
- Jestem Lynn .
- Nico .
Dziewczyna wpijała we mnie ciekawski wzrok jakby chciała zapamiętać każdy szczegół mojej twarzy ,a ja nie byłem jej dłużny . Cera Lynn była lekko opalona na jasny brąz . Szeroki uśmiech często gościł na jej twarz ,a w niebieskich jak pochmurne niebo oczy, miały jakąś radosną iskrę .
- Lynn !!
Obejrzałem się za siebie by sprawdzić właścicielkę głosu zza moich pleców . Dziewczyna. Miej więcej wyglądem przypominała Lynn . Jedyne co je różniło to ,że na kruczoczarnych włosach ,a właściwie na ich końcówkach były koloru morza . I jeszcze oczy . Tak to dzięki temu zapewne wszyscy je rozpoznawały . Nieznajoma miała je w kolorze porannego słońca rozświetlającego powierzchnię morza .
- Chodź wszyscy na ciebie czekają . Cześć . Ty zapewne jesteś ten nowy ze swoją grupą ?
- Tak . Skąd wiesz ?
- Widziałam jak wracaliście od dyrektora . A tak propos Siły jestem.
- Nico. Miło mi .
- Wybaczyć następnym razem pogadamy dłużej ,ale teraz już musimy iść do zobaczenia na wycieczkę z dwa dni . Bo chyba będziecie ?
Pokiwałem główą i uśmiechnąłem się na pożegnanie . Siostry zaraz zniknęły za rogiem, z którego zaraz wyszła Lou .
- Cześć .
- Cześć Lou . Jak tam ? Co porabiasz ?
- Zwiedzam szkołę . Widziałeś te ogrody i klasy pełne sprzętu ? Cudowne !
Uśmiechnąłem się pod nosem na realcje przyjaciółki .
- No widzisz . Pomyśl jak Annabeth zareaguje na tyle bajerów . Nawet jeśli to szkoła artystyczna .
- Ann jest architektem . To szkoła także dla niej . A jaki ty masz talent artystyczny ?
Trochę jakby się zmieszałem .Wiem, że mam dość talentu by tu chodzić, ale wątpie, bym był jedyny w swoim rodzaju .
- Ja gram na gitarze i maluje węglem . Nic wielkiego, ale dla opanowania emocji w sam raz . A teraz ty powiedz .
- Tańczę, śpiewam . Podstawowe i banalne zajęcia artystyczne.
Podczas naszej krótkiej rozmowy na temat poszczególnych talentów jakie posiadamy, zdążyliśmy dojść do korytarza, w którym znajdował się mój pokój.
- Do zobaczenia wkrótce Lou . Najwcześniej na dzień wycieczki .
- Do widzenia w takim razie za dwa dni . Odpowiedz jeszcze na jedno pytanie . Widziałeś mo-e gdzieś Lacy i resztę?
Pokręciłem głową przecząc w odpowiedzi .
- Możliwe ,że są w pokojach lub zwiedzają szkołę . Ale gdybyś ich znalazła wspomnij im o wycieczce, dobrze ?
Pokiwała głową i ruszyła w kierunku przeciwny niż ten, którym przed chwilą przyszliśmy . Otworzyłem drzwi z numerem trzynastym . Fart!! I zamiast rozejrzeć się w pokoju pożądniej walnąłem się na łóżko zaprzątnięty różnymi myślami.

Rozdział 6

Na miejscu byliśmy dopiero po półgodzinie . Mimo iż San Francisco leży kawałek drogi od Nowego Jorku powinniśmy dolecieć tam o wiele szybciej .Trochę nas to przygnębiło ,ale najbardziej chyba Kapitana . Czemu może zapytacie ? Wiecie jaki jest Kapitan . Zawsze dyscyplina na pierwszym miejscu . Dziwne ,ale chyba teraz się z nim zgodzę ,zawsze ,a prznajmniej odkąd sięgam pamięcią , pracowaliśmy bardziej z czasem niż bez niego . Trochę trudno jest mi sobie wyobrazić grupę ,która zyskuje nawzajem od nowa swoje zaufanie . No, ale coż . Przy drewnianej i bogato zdobionej scenie ,wzniesionej niedawno na potrzebę przyjeżdżających tędy artystów , nikogo nie wypatrzyliśmy . Wezwanie było wysłane z tego miejsca , dosłownie z pod sceny .
- Scarlet czy wyczuwasz czyjąś obecność? - zapytałem lekko rozdrażniony całą tą sytuacją .
Dziewczyna zamknęła oczy i skupiła umysł . Zaraz jednak pokręciła głową .
- Niestety ,ale nie . Ale za to wiem , że nadlatuje nasz przywódca .
Spojrzałem do góry za wyznaczonym kierunkiem przez jej dłoń . Już z oddali można było ujrzeć małą ciemną postać poruszającej się w naszą stronę niczym błyskawica . Iron Man wylądował po pięciu minutach .
- Gdzie zagrożenie ?
- Nie ma . Albo fałszywy alarm , albo ... pułapka .
Dopiero po chwili przyszła mi do głowy taka myśl .
- Scarlet proszę przeszukaj okolicę , ja i Kapitan pomożemy .
Spojrzałem na Stevena ,który kiwał głową z aprobatą.
- Dobry pomysł Sam . Miejcie włączone komunikatory .Lepiej być w kontakcie .
Rozdzieliliśmy się przy wielkim dębie . Ja w górę ,a Steve i Wanda na boki . Po kilku minutach wróciliśmy w szeregi przyjaciół.
- I jak rozpoznanie terenu ?
- Tony ,to co przed chwilą robiliśmy to nie tylko rozpoznanie, ale także sprawdzenie obecności jakiejkolwiek duszy w pobliżu.
- Iiii ... ?
- Oj człowieku !!! Nie uczyłeś się sztuki zwiadowczej nigdzie ?
Zrobił tylko skwaszoną minę jakby nie wiedział o co chodzi . Na moim ramieniu znalazła się czyjaś ręka . Odwróciłem głowę by spojrzeć na jej właściciela . Ledwie co lepiej mu się przyjrzałem ,a już pożałowałem decyzji . Odskoczyłem jak opażony . Z daleka mogłem lepiej  przyjrzeć się osobnikowi owej czarnej ręki . Przyjaciele wstrzymali oddech .
- Nie , nie to przecież niemożliwe.
Scarlet odsunęła się z przerażeniem w oczach.
- On nie powinien żyć ! Kto robi sobie ze mnie ,aż tak okrutne żarty!!!!
Jeśli nie wiecie o kim mówi moja koleżanka to zaraz wytłumaczę : podczas walki z Ultronem ,(złą maszyną zrobioną przez Starka i Bannera, i która zawładnęła J.A.R.V.I.S.'em ) zginął jej starszy brat bliźniak Pietro Maximoff lub jak wolicie Quicksilver . Po przeżyciu jego śmierci była załamana i pełna bólu ,którego nikt nie był w stanie choć odrobinę jej ulżyć . W tej samej chwili z drzew i spod sceny zaczęły wychodzić różne stwory cienia . Rozpoznałem jeszcze jednego z nich . Coulson . Drugiego najlepszego agenta i prawą rękę dyrektora S.H.I.E.L.D. W tej samej chwili obok sceny przebiegła Wdowa ciągnąc kogoś za rękę . Gdy tylko przystanęli rozpoznałem Clinta . Moje zdziwienie w tamtej chwili było zbyt duże bym mógł je zakryć kamienną maską na twarzy .
- Co wy tu robicie ?
Natasha najwyraźniej nie spodziewała się nas w tym samym miejscu i to jeszcze gotowych do walki .
- Wezwanie przekazane od Nicka . Witaj Clint . Gdzieś ty się podziewał stary ?
Mężczyzna zaczął się rozglądać dokoła jakby nas nie zauważył .
- Potem pogadamy Tony ,bo gdybyście nie zauważył wróg nas otoczył . A ty zawsze w najgorszym momencie wybierasz czas na docinki ,przechwałki i żarty ,nawet jeśli nie wiesz ,że to robisz .
Cała grupa stanęła do siebie plecami . Tylko dwoje jakby nie widziało nic poza swoimi sprawami .
- Scarlet ? Clint? Pomożecie ?
Dziewczyna jakby w transie cofnęła się prawie wpadając na Hulka .
- Wybacz .
- Scarlet ,to nie jest on . Nie daj się zastraszyć i pamiętaj ,że masz nas do pomocy .
- Dzięki Kapitanie .
Natasha pomogła łucznikowi dołączyć w nasz szereg .
- Czyżbyś już stracił zmysły Barton ?
- Uważaj sobie Stark . Może i jestem ślepy ,ale dalej potrafię doskonale wymierzyć strzałę i posłać ,by zamknęła twoją jadaczkę .
Pierwsze potwory (to znaczy rząd czy szereg jak wolicie ) rzuciły się do ataku na wroga . A wróg (to my o ile wiecie ) zaczął coraz bardziej cofać się by pozostać byle jak najbliżej towarzyszy broni . Hawkeye szepnął Wdowie coś na ucho . Kobieta rozważała przez chwilę jego słowa po czym zwróciła się do nas .
- Mogli byście nas ubezpieczać ? Hawkeye ma pomysł i jak uważa może być bardzo pomocny .
Grupa tylko skinęła głowami bez słowa . Dwójka zaczęła w szybkim tempie przemieszczać się w stronę drewnianej sceny . Reszta włącznie ze mną zaczęła także eliminowanie wroga w równie zastraszającym tempie co oni się pojawiali .