Music

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 2

- Jesteś pewien ? - Chejron nie mógł ukryć zdziwienia moją decyzją .
- Tak jestem . . Nie zmienię swojej decyzji .
-A więc dobrze . Przekaż grupowym domków ,którzy biorą udział w misji ,żeby przyszli na naradę jeszcze dzisiaj wieczorem . Poproś by Piper przyszła z Lacy i zapytaj kogo wybrali Percy i Annabeth do swojej grupy misyjnej .
- Dobrze .
Wychodząc z gabinetu centaura natknąłem się na Mirandę córkę Demeter . Spojrzała na mnie z mieszaniną strachu i cienia irytacji ,jakby to ,że mnie spotkała było jakąś karą od bogów . Minęła mnie i weszła do pokoju z którego przed chwilką wyszedłem . Przybliżyłem się by usłyszeć o czym rozmawiają .
- Chejronie ,do obozu przybyli nowi herosi . Czy przysłać ich do Ciebie ?
- Nie ,nie trzeba . Zaprowadź ich do pawilonu jadalnego . A potem na arenę .
- ....
Reszty nie musiałem już słuchać .  Wyszedłem z budynku i ruszyłem do pawilonu na śniadanie . Usiadłem przy stoliku Hadesa całkiem sam . Prosząc o sok jabłkowy i kanapkę z serem ,ruszyłem do ogniska .Wrzucając kanapkę dla ojca ,pomyślałem by choć przez jeden dzień nie mieć niczego na głowie ,by choć raz nikt mnie nie szukał i zostawił w świętym spokoju . Odchodząc od ogniska ruszyłem by powiadomić domki uczestniczące w misji o zebraniu w Niebieskim Domu . Zaszedłem do domku nr 6 ,zapukałem do drzwi czekając aż ktoś mi otworzy . Po chwili otworzył mi Malcolm . Blond włosy chłopak zamarł ,gdy tylko mnie ujrzał .
- Jest może Annabeth ?
Kiwnął głową  potwierdzając moje przypuszczenia .
- Już po nią idę .
Zniknął za drzwiami ,w których chwilę później pojawiła się Annabeth . Spojrzała na mnie pytająco .
- Spotkanie grupowych uczestniczących w misji . Dziś wieczorem po kolacji . Przekaż Percy'emu i trzeciej osobie ,która idzie z wami .
Dziewczyna tylko kiwnęła głową ,a ja oddaliłem się czym prędzej od domku Ateny i ruszyłem do 10 . Tym razem otworzyła mi jakaś córka Afrodyty . Jakos mi się to nie uśmiechało . Od razu przeszedłem do rzeczy .
- Szukam Piper ,jest może w środku ?
Dziewczyna jakby posmutniała ,że przychodzę do jej siostry ,a nie do niej . Dziwnie się poczułem . Wiedziałem ,że jestem dla dziewczyn (nie wiem jak to ująć ?) pociągający zaraz po synu Posejdona ,ale od kiedy on jest z córką Ateny czuję jak wszystkie patrzą teraz tylko i wyłącznie na mnie . To dość irytujące . Piper pojawiła się przede mną odganiając myśli na boczny tor .
- Zebranie grupowych dowiesz się wszystkiego wieczorem po kolacji  . I jeszcze jedna sprawa , weź ze sobą Lacy .
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem ,ale pokiwała głową bez zbędnych pytań . Tym razem skierowałem swe kroki do domku nr 20 . Chyba po raz pierwszy otworzyła mi grupowa wybranego domku .
- Zebranie grupowych . Dziś po kolacji . Mam nadzieję ,że przyjdziesz ?
- Będą inne domki ?
- Tylko te wybrane przez Chejrona . Tylko nic nie mów innym grupowym .
- Dobrze .
Uśmiechnęła się na pożegnanie . A ja ... ,no cóż wcześniej może i bym się wyszczerzył ,ale nie teraz . Posłałem więc tylko lekki uśmiech ,który musiał jej wystarczyć , przecież żadko widuje się dziecko Hadesa uśmiechnięte ,a co dopiero szczerzące się na prawo i lewo . Ale oczywiście moja siostra Hazel to chyba jedyny wyjątek . Po "przesłaniu" wiadomości zaszedłem na arenę ,a moim oczom ukazał się nawet całkiem zabawny widok . Nowi obozowicze otrzymawszy broń nawet nie wiedziało jak się nią posługiwać . Patrząc na Chejrona z wysokości widziałem iskierki dobrej zabawy i nadziei , wiedział ,że kiedyś i oni zasłyną swoimi umiejętnościami jak poprzedni okryci sławą ,wielcy herosi . Nagle centaur spojrzał na mnie z pytaniem na twarzy . Rozumiejąc o co mu chodzi kiwnąłem głową potwierdzając.  Uczniowie zaprzestali ćwiczeń i spojrzeli w kierunku obrany przez ich nauczyciela . Chejron widząc ich nagłe zainteresowanie moją osobą nie mógł powstrzymać się od uśmiechu .
- A może pokażesz im kilka nowych chwytów ?
- Tak Chejronie ,a potem zatańczę z nimi walca .
Centaur puścił moją odpowiedź z nutką sarkazmu i i ironi mimo uszu . Wstałem więc i ruszyłem prawie ,że na sam środek areny ,gdzie stał manekin wykonany z desek ,siana i bogowie wiedzą czego jeszcze . Wyjąłem swój czarny miecz i zamachnąłem się z precyzją oraz siłą ,która zaraz po ciosie wywróciła manekin treningowy do tyłu . W tłumie dało się już słyszeć lekki szmer budowanego podziwu ,szacunku i strachu .
- A może chce ktoś się z nim pojedynkować ?
" Chejronie czyżbyś stracił już całkiem rozum ?" Moje myśli nie zadowoliły by starego centaura ,ale tak sobie myślałem . Czy on chciał wysłać nowicjuszy na pewną śmierć?  Czy chciał ich poprostu zastraszyć ? Niestety odpowiedzi na moje pytania musiały poczekać . Z szeregu wystąpił z dumną piersią wysoki chłopak o kasztanowych włosach i piwnych oczach ,które wyrażały odwagę i szczerą chęć popisania się przy swoich nowych kolegach i koleżankach .
- Mamy chętnego .
-To dobrze ,ale ja nie pojedynkuje się z nowicjuszami .
Już miałem się odwrócić ,gdy nowy się odezwał z kpiną w głosie .
-Przyznaj po prostu ,że się boisz i tyle . I zamkniemy sprawę .
- Znasz matkę czy ojca ?
- Matkę ,a co ?
- Bo podejrzewam kto jest twoim ojcem .
Zbiłem go z tropu . Tak samo jak resztę tłumu i samego Chejrona . Byłem z siebie zadowolony .
- I lepiej nigdy nie mów ,że JA się boje ,jasne ?
Po jego minie wywnioskowałem ,że wystraszył się mojego niezbyt miłego tonu . Wyjąłem mieczy i stanąłem w pozycji gotowej do pojedynku . Chłopak na chwilę się zawahał ,lecz po chwili przyjął pozę do walki . Zaatakował mnie jako pierwszy .

-----------------------------------------------------------------------

dziś wstawiam nowy mam nadzieję ,że w porządku będzie . Wstawiam szybciej gdyż jutro wyjeżdżam ,a rozdział chciałam już wstawić by nie było braków . Co ja się będę rozpisywać . Do zoba za tydzień :D

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 2

Podczas drogi do Meksyku by zwerbować Thora rozmyślałam o Bartonie . Gdzie jest ? Co się z nim stało ? Żyje ? Nie znałam odpowiedzi na te pytania . Im więcej o tym myślałam , tym więcej widziałam niewiadomych .
- Przepraszam , czy to miejsce jest wolne ?
Spojrzałam na osobę , która zadała pytanie . Kobieta o rudobrązowych włosach i brązowych oczach stała w progu przedziału pociągu ze wzrokiem proszącym o zgodę . Rozpoznałam ją od razu.
- Siadaj Jane .
- Natasha ?
W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową .
- Po co jedziesz do Meksyku ?
- Po Thora . Wiesz drużyna , wielkie niebezpieczeństwo i tak dalej ... Potrzebujemy go tak samo jak innych . A ty wracasz do domu ? Zapewne jesteś po badaniach ?
- Tak . Jestem strasznie zmęczona .
- Wiesz , że jesteś zawsze mile widziana w StarkTower ? Nie musisz być smutna po rozstaniu z Thorem .
- A przez co wznioskujesz , że jestem smutna ?
- Widzę to w twoich oczach Jane .
Uśmiechnęła się słysząc moją wypowiedź.
- Gdy Thor pójdzie z Tobą ,ja ruszam na kolejne badania . Ale jak skończe szybciej zapewne was odwiedzę .
- Mam nadzieję że nastąpi to jak najszybciej.  Wiesz jak długo jeszcze będzie trwać droga ?
- Jeszcze jakąś godzinę , półtora .
Czas , który nam pozostał do ostatniej wysiadki przegadałyśmy o różnych rzeczach . O godzinie 14.00 wyszłyśmy z przedziału pociągu i ruszyłyśmy do ostatniego na jednej z najdłuższych ulic , domu .Dom koloru kawowego brązu miał niebieskie drzwi . Na zewnątrz budynek wydawał się mały . Idealny dla jednej rodziny . Jane otworzyła drzwi wejściowe . Gdy tylko przekroczyłam próg uderzyła mnie wytworność domu w środku . Było tam tylko odrobinę mniej Asgardu niż w jego pokoju w wieży Starka .
- Thor !!!
- Musisz krzyczeć by Cię usłyszał ?
- Czasami . Wiesz to większy dom w środku niż na zewnątrz . Przytulny . Wystarczy tylko znaleść swój kątw tym królestwie .
W tej samej chwili gyd Jane kończyła zdanie nadleciał Gromowładny z Miolnirem w prawej dłoni . Wylądował przed swoją dziewczyną , która zaraz go przytuliła i ucałowała w policzek .
- Mam nadzieję,  że jesteś gotowy na swoją podróż kochany .
Jane wskazała na mnie palcem , a Thor przeniósł wzrok za wyznaczonym kierunkiem .
- Natasha !!! Co ty tu robisz ? - meżczyzna zapytał zdumiony widząc mnie u siebie w domu .
- Drużyna zostaje reaktywowana . Potrzebujemy Cię Thor .
- Zostaniesz tu sama ?
Pytanie teraz zostało skierowane w kierunku Jane .
- Nie . Jutro z samego rana ruszam na dalsze badania . - kobieta powiedziała to z lekkim zmęczeniem w głosie .
Mężczyzna znów zwrócił się w moim kierunku .
- Czy mogę przybyć do was jutro po wyjeździe Jane ?
- Zapewne tak . A więc do zobaczenia jutro .
Wyszłam z ich domostwo zamykając drzwi . Na niebie zauważyłam helikopter z białym orłem na boku . Cofnęłam się do tyłu by mógł wylądować . Usiadłam obok pilota i nadałam kurs drogi . Miałam nadzieję , że znajdę naszego zielonego siłacza tam , gdzie wcześniej go namierzyłam . Droga do San Francisco zajęła niecałe dwie godziny . Już z daleka zauważyłam duży zielony punkt lecący prosto w naszą stronę.
- Wyżej , wyżej !!!!! - krzyknęłam do pilota .
Pilot nie zdążył . Wielka góra masy wylądowała na przedniej szybie helikoptera . Spojrzałam przerażona na stwora , przez którego teraz spadaliśmy z wysokości .
- Hulk !!!!!! To ja Natasha !! Przestań !!!
Spojrzałam na towarzysza i kazałam mu skakać ze spadochronem . Posłuchał od razu . Założył spadochron i gdy miał skakać spojrzał z ledwo wypowiedzianym pytaniem na twarzy .
- Nie , ja mam misję i mam zamiar ją wykonać.  Skacz .
Mój wzrok przeniósł się z powrotem na przednią szybę helikoptera . Hulk właśnie podnosił swoje ręce by rozbić szybę . Zamknęłam oczy i wyskoczyłam z mojego środka transportu.

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 1


- Sir . Pan Fury chce się z panem zobaczyć.
- Podał powód odwiedzin ?
- Nie .
- Wpuść go J.A.R.V.I.S.
- Jak sobie pan życzy .
Zszedłem do salonu dopiero po krótkim zastanowieniu . Zastałem dyrektora S.H.I.E.L.D. siedzącego w fotelu z miną nie wyrażającą żadnych uczuć .
- Co Cię do mnie sprowadza Fury ?
- Panie Stark przejdę od razu do kankretów . Świat znów potrzebuje Avengers .
- Czyli teraz jest ten etap rozmowy gdzie przekonujesz mnie do zebrania grupy i przewodzenia nią , tak ?
- Powtarzam jesteście potrzebni nie tylko mi , ale i światu . Macie obowiązek i doświadczenie .
- Ja mam tylko miliony na koncie . Nie jestem przekonany czy reszta ma na to ochotę . Nawet nie wiem gdzie są.
- Ale ja wiem .- głos ,który usłyszałem ,był kobiecy , stanowczy i poważny . - Przynajmniej większość znalazłam .
- Witaj z powrotem Natasho .
- Darujmy sobie te ceregiele Tony . Lepiej się sprężmy i poszukajmy naszych kolegów .
- Kogo wyszukałaś ?
- Thora , Hulka , Wilsona i Rogersa .
- A agent Barton ?
- I tu mamy problem . Nigdzie go nie znalazłam i nie widziałam .
- Jakby zapadł się pod ziemię. -rozmyślałem na głos . - Fury wiesz gdzie on może być ?- zapytałem ciekaw jego odpowiedzi .
- Jeśli chodzi o Bartona to nikt nie wie o nim za dużo.  Jest tajemniczy i nieprzewidywalny .
- Wystarczyło po prostu NIE . To od kogo zaczynamy szukanie ?
- Thor mieszka w Meksyku , Falcon na Brooklynie , Kapitan niedaleko Manhatanu ,ale lepiej szukać go w hali treningowej niż w domu , a Hulk jest gdzieś w San Francisco .
- Dobra ja idę po Kapitana i Falcona . I jeśli coś widzimy się tu za dwie godziny .
Wdowa zniknęła nim skończyłem mówić .
- Mam nadzieję , że Pan , Panie Fury poradzi sobie sam w moim domu .
- Poradził bym sobie , ale mam zamiar opuścić ten dom tak samo jak agentka Romanoff .
Wstał z kanapy i ruszył w kierunku windy . Kiedy zniknął zwróciłem się do swojego komputera.
- J.A.R.V.I.S. szykuj samochód . Jadę szukać kumpli .
Ze StarkTower wyjechałem dziesięć minut później.  Od razu ruszyłem do najbliższej sali treningowej na Manhattanie . Nim znalazłem Steve'a zwiedziłem przynajmniej siedem hali sportowych . Wchodząc do środka ósmej heli o mało co nie zostałem zmiażdżony workiem treningowym .
- Jak dużo ich już zniszczyłeś Kapitanie ?
- Pięć lub sześć , Stark . Słucham co Cię tu sprowadza Tony ?
- Jedno słowo . Avengers .
- Drużyna zostaje reaktywowana i zbierasz resztę ?
- Yhym .
- To kogo teraz odwiedzimy żołnierzu ?
- Teraz ? Wilson .
- No to ruszajmy Stark . Nie traćmy czasu .
Wyszliśmy jedną dłuższą chwilę później i od razu skierowaliśmy się na Brooklyn . Droga zajęła nam o wiele więcej czasu niż byśmytego chcieli . Odszukaliśmy odpowiedni adres i zapukaliśmy do drzwi brązowego , skromnego domu . Otworzyła nam jalaś kobieta . Była młoda o rudych włosach i mlecznej cerze .
- Dzień dobry . Czy zastaliśmy może Sama Wilsona .
- Już go wołam . - kobieta zniknęła za drzwiami i wróciła chwilę później z naszym kolegą .
- Zostawię was . A ty masz ich wysłuchać , jasne ?
- Yhym .- kobieta słysząc to po raz kolejny zniknęła nam z oczu .- Słucham was . Co was do mnie sprowadza .
- Jedno słowo . Avengers .
- Grupa znowu się łączy ?
- Dokładnie . Dołączysz się przyjacielu ?
Falcon chwilę się zastanowił nad odpowiedzią . Wkońcu się odezwał.
- No to co robimy ?
- Jak to co ? Jedziemy do StarkTower i czekamy , aż Wdowa przyprowadzi resztę . Jeśli tylko się zgodzą.
- Wejdźcie . Zaraz wrócę .
Weszliśmy do wiatrołapu ,który był pomalowany na czerwono i biało . W dokładnie takie same kolory jak jego strój. Nagle w drzwiach pojawiła się ta sama dziewczyna co wcześniej otworzyła nam drzwi .
- Może nas przedstawisz ?
- Aaaaa . Już .To jest Alice , moja dziewczyna .A to są ....
- Tony Stark i Steve Rogers . - Alice weszła w słowo Samowi .- Wiele o was słyszałam zarówno z telewizji jak i z opowieści Sama .
Chłopak zwrócił się w stronę swojej dziewczyny z troską w oczach .
- Poradzisz sobie ?
- Tak , spokojnie . A teraz idź się pakować.
Chłopak ruszył posłusznie w stronę drzwi zapewne prowadzących do sypialni . Wrócił dopiero po kilkunastu minutach trzymając małą czarną walizkę . Podszedł do kobiety i ucałował ją w policzek . Alice przytuliła i uśmiechnęła się do niego na pożegnanie.  Wypuściła nas ,a sama stanęła jeszcze w progu drzwi .
- To gdzie teraz Tony ?
- Do StarkTower . Choć teraz to AvengerTower , zgodzicie się ze mną ? - powiedziałem z uśmiechem na twarzy patrząc w lusterko samochodu , na miny towarzyszy . Coś mi się wydawało ,że ten pomysł przypadł im do gustu .

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 1


Obudziło mnie pukanie do drzwi . Z niechęcią wstałem i nałożyłem byle jaką koszulkę i spojrzałem na zegarek . 6.00 rano kto przychodzi o tej porze ? Otworzyłem drzwi i moim oczom ukazała się Rachel z Annabeth u boku .
- Ubierz się i chodź z nami .
Moja dziewczyna była jakby trochę zaniepokojona pewną sprawą ,o której miałem się dowiedzieć później  . Włożyłem spodnie i pomarańczową koszulkę Obozu Półkrwi . Przemyłem szybko twarz w łazience i zaraz znalazłem się przy dziewczynach ,które zawzięcie o czymś mówiły i gestykulowały .
- Too .. Idziemy do jaskini wyrocznio ?
- Tak ,tylko tam będziemy mogli na spokojnie porozmawiać .
Droga do jaskini Wyroczni trwała mniej więcej dziesięć minut . Gdy znaleźliśmy się na miejscu zastałem tam Nico i Chejrona .
- Siadaj Percy i słuchaj uważnie . Jasne ?
- Dobrze .
Usiadłem na kamiennym krześle a obok mnie Ann . Rachel podeszła do Nico ,by położyć mu rękę na ramieniu i zachęcić do opowiedzenie nam wszystkim to co mówił gdy mnie nie było .
- Miałem sen "przysłany" przez ojca i Persefonę . Mówili że muszę koniecznie odnaleźć rodzinę herosów o nazwisku Loud . Ojciec kazał mi przekazać Chejronowi by zorganizował misję. Tajną misję na którą wyśle mnie i Lacy córkę Afrodyty . Na końcu snu oznajmił mi że tylko ja będę wiedział gdzie jest i rozpoznam odpowiednie osoby . To tak w skrócie . Ale to jeszcze nie koniec .Chejronie masz zebrać jeszcze jedną grupę w razie gdyby pierwsza była zagrożona w jakikolwiek sposób . W tej grupie mają się znajdować Percy , Ann i kogo oni tylko sobie wybiorą .
Gdy Nico zakończył opowieść zastanawiałem się nad tym dlaczego wysyła Lacy ? Zacząłem się również zastanowiać kogo z Ann mamy wybrać . Moje myśli doszły do jednej z córek Afrodyty , gdy mój nauczyciel wyrwał mnie z tego dumania .
- Lacy .... -Chejron zamyślił się trochę jakby dalej nie mógł uwierzyć iż Hades wybrał córkę Afrodyty na misję .
- Chejronie władca podziemi nie bez powodu karze by to ona była członkiem misji . Nico musi tylko wybrać trzeciego członka . - Rachel jakby stanęła w obronie półbogini .
Centaur zwrócił się w stronę chłopaka .
- Ile zajmie ci podjęcie decyzji?
- Wystarczą mi dwie godziny .
Nauczyciel kiwnął głową na znak zrozumienia .
- A więc herosi nikomu ani słowa o tym co usłyszeliście . Do widzenia ... I Nico nie informuj Lacy dopóki nie wybierzesz trzeciego członka misji .
Ann i Chejron wyszli razem a ja za nimi . Przy wyjściu z jaskini odwróciłem się jeszcze by pożegnać się z Rachel i Nico . Niestety moim oczom ukazała się tylko postać wyroczni ,której pomachałem z uśmiechem ,po czym zniknąłem za ścianą jaskini i udałem się do pawilonu jadalnego . Nie zastałem tam nikogo prócz Piper i Lacy siedzących przy stoliku Afrodyty . Sam usiadłem przy stoliku Posejdona ,sam bez Tysona . Było mi trochę smutno bez brata , ale wiedziałem , że niedługo będzie miał wolne w swojej kuźni i wojsku ojca . Siedziałem w pawilonie kilka godzin ,a gdy w końcu zabrzmiała koncha na śniadanie wstałem i ruszyłem na plażę .
******************************
W moich opowiadaniach postacie takie jak Luke ,Bianca ,Silena czy Beckendorf żyją .Mam nadzieję że moje pierwsze opowiadanie się podoba i gdybyście chcieli więcej napiszę ich więcej . :)

Jestem tu nowa

Hejka mam na imię Daria i mam zamiar publikować moje opowiadania związane z Percy'm lub Avengers'am. . Opka będę wstawiała cotydzień ale mogę wstawić czasami szybciej . Pierwsze wstawię jeszcze dziś mam nadzieję że wam się spodoba i plisss bądźcie wyrozumiali i wybaczcie mi błędy ortograficzne jeśli znajdziecie . Miłego czytania jeśli będzią dobre opowiadania .