Music

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 8

Dwa dni później obudzony przez budzik zacząłem przygotowywać się do wycieczki ,która miała się odbyć ,za conajmniej dwie godziny . Szybko skorzystałem z toalety . Wyszedłem po dziesięciu minutach i przyjrzałem się swojemu pokoju by móc sprawdzić czy coś jeszcze przyda się na wycieczkę nad jezioro. Pokój mały ,lecz zarazem przestronny. Koło drzwi wejściowych mieściła się półka z książkami ,obok której ułożony ,był fotel z małym stolikiem z lampką. Naprzeciw drzwi toalety ułożone pod kątem prostym znajdowało się łóżko. Proste drewniane z cotydzień wymienianą pościelą. Oczywiście niedaleko łóżka znajdowało się biurko ze stosem książek czekających na wykorzystanie za kolejne dwa dni. Westchnąłem na wspomnienie, że za dwa dni ,aż do końca miesiąca mam chodzić tu tylko dlatego, że ojciec posłał mnie z ważną misją. Jedyną pociechą ,byli przyjaciele do pomocy i książki mitologii greckiej i rzymskiej na półkach mojej małej biblioteki. Zgarnąłem jedną i ruszyłem do wyjścia ,gdy uznałem iż wszystko co potrzebne znajduje się w plecaku. Wolno przemierzając korytarze szkoły, zapoznane zaledwie wczoraj udałem się na przystanek autobusowy z którego zabrać mają nas co najmniej dwa czy trzy autobusy piętrowe. Idąc i czytając jednocześnie ,było duże ryzyko, że znów na kogoś wpadnę. Jednak tym razem uniknąłem niespodziewanych niespodzianek. Dotarłem na miejsce po dziesięciu minutach zamykając skończoną książkę. Na miejscu spotkałem już kilka osób ,co było dziwne zwłaszcza że autobusy przyjadą za dwanaście minut. W małych tłumach które mijałem po drodze zauważyłem Lynn i jej prawie, że bliźniaczkę ,a następnie swoją złożoną z członków "tajnej" misji.
- Widzę że nie ma tylko Jake'a i Percy'ego . Czyli dziewczyny są o wiele niecierpliwsze, ciekawskie i punktualne.
Annabeth ,Lou i Lacy zwróciły się w moim kierunku na dźwięk mojego głosu.
- Widzę ,że jako jedyny jesteś punktualny.

Czas odjazdu autobusu ...
I na miejscu po godzinie czy dwóch ...


Wjechaliśmy przez tak ozdobną bramę ,że aż dziw ,że jej nie ukradli . Lacy ,obok której siedziałem była zafascynowana krajobrazem ,który dopiero teraz zaczął się wyłaniać zza niewielkiego wzgórza. Po dziesięciu minutach dalszej jazdy poza ogrodzeniem wreszcie wyszliśmy na małą polankę przeznaczoną zapewne na biwak.
- Tu rozstawiamy namioty!! Potem macie czas na zapoznanie się z nowymi miejscami lub atrakcjami zorganizowanymi przez właścicieli terenu przy jeziorze. Gdy wybrzmi nasza koncha proszę udać się jak najszybciej na obiad.
Po zakończeniu przemowy dyrektora wszyscy szybko porozstawiali swoje namioty i pędzili na plażę zapoznać się z grafikiem. Razem z moimi towarzyszami zostaliśmy przy naszych tymczasowych "domkach" .
- Co robimy ? Idziemy w ten tłum zobaczyć co będzie ?- Percy najwyraźniej był trochę niezdecydowany.
- Poczekajmy . Wkrótce i tak się rozejdą. Może pomówmy o planie " Co zrobimy jak ich znajdziemy?". Co wy na to?
Po półgodzinie ,gdy tłum przy wywieszce zrzedł, ruszyliśmy w jego kierunku . Na tablicy napisane było mniej więcej coś w tym stylu.
"Witamy znowu ! Dziś wieczorem odbędą się pokazy artystyczne i zabawy grupowe. Jutro o godzinie 9.00 pobudka ,a następnie pokaz swoich talentów .
Dziś na obiad :      Jutro :
- Spagetti             - Grochówka
Dziś na kolację :      
- Ognisko i pieczenie kiełbasek, pianek itp. coś ciepłego do picia (kawa, herbata, kakao )
Jutro na śniadanie :
- Bułki z dżemem , coś ciepłego do picia
Życzymy przyjemnej zabawy !
                           Rodzina Loud "
- Oni tu są. I jutro to się dowiemy jacy są.- Jake wydawał się zbyt pewny swego zdania.
- Zawsze bierz najgorsze pod uwagę Jake. Jeśli będziesz na to przygotowany coś po twojej myśli miła cię zaskoczy.
W tle ,zagłuszając moje ostatnie słowa zabrzmiała koncha . Czas na obiad .
- No to idziemy . Jestem głodny ja wilk.
- Albo jak swój brat Percy .
Ruszyliśmy śmiejąc się z komentarza Annabeth. Niestety mój dobry humor wyparował ,a na jego miejsce wstąpiły obawa i ciekawość co przyniesie dziś wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz