Music

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 7

Na miejscu byliśmy dopiero po półgodzinie . Mimo iż San Francisco leży kawałek drogi od Nowego Jorku powinniśmy dolecieć tam o wiele szybciej .Trochę nas to przygnębiło ,ale najbardziej chyba Kapitana . Czemu może zapytacie ? Wiecie jaki jest Kapitan . Zawsze dyscyplina na pierwszym miejscu . Dziwne ,ale chyba teraz się z nim zgodzę ,zawsze ,a prznajmniej odkąd sięgam pamięcią , pracowaliśmy bardziej z czasem niż bez niego . Trochę trudno jest mi sobie wyobrazić grupę ,która zyskuje nawzajem od nowa swoje zaufanie . No, ale coż . Przy drewnianej i bogato zdobionej scenie ,wzniesionej niedawno na potrzebę przyjeżdżających tędy artystów , nikogo nie wypatrzyliśmy . Wezwanie było wysłane z tego miejsca , dosłownie z pod sceny .
- Scarlet czy wyczuwasz czyjąś obecność? - zapytałem lekko rozdrażniony całą tą sytuacją .
Dziewczyna zamknęła oczy i skupiła umysł . Zaraz jednak pokręciła głową .
- Niestety ,ale nie . Ale za to wiem , że nadlatuje nasz przywódca .
Spojrzałem do góry za wyznaczonym kierunkiem przez jej dłoń . Już z oddali można było ujrzeć małą ciemną postać poruszającej się w naszą stronę niczym błyskawica . Iron Man wylądował po pięciu minutach .
- Gdzie zagrożenie ?
- Nie ma . Albo fałszywy alarm , albo ... pułapka .
Dopiero po chwili przyszła mi do głowy taka myśl .
- Scarlet proszę przeszukaj okolicę , ja i Kapitan pomożemy .
Spojrzałem na Stevena ,który kiwał głową z aprobatą.
- Dobry pomysł Sam . Miejcie włączone komunikatory .Lepiej być w kontakcie .
Rozdzieliliśmy się przy wielkim dębie . Ja w górę ,a Steve i Wanda na boki . Po kilku minutach wróciliśmy w szeregi przyjaciół.
- I jak rozpoznanie terenu ?
- Tony ,to co przed chwilą robiliśmy to nie tylko rozpoznanie, ale także sprawdzenie obecności jakiejkolwiek duszy w pobliżu.
- Iiii ... ?
- Oj człowieku !!! Nie uczyłeś się sztuki zwiadowczej nigdzie ?
Zrobił tylko skwaszoną minę jakby nie wiedział o co chodzi . Na moim ramieniu znalazła się czyjaś ręka . Odwróciłem głowę by spojrzeć na jej właściciela . Ledwie co lepiej mu się przyjrzałem ,a już pożałowałem decyzji . Odskoczyłem jak opażony . Z daleka mogłem lepiej  przyjrzeć się osobnikowi owej czarnej ręki . Przyjaciele wstrzymali oddech .
- Nie , nie to przecież niemożliwe.
Scarlet odsunęła się z przerażeniem w oczach.
- On nie powinien żyć ! Kto robi sobie ze mnie ,aż tak okrutne żarty!!!!
Jeśli nie wiecie o kim mówi moja koleżanka to zaraz wytłumaczę : podczas walki z Ultronem ,(złą maszyną zrobioną przez Starka i Bannera, i która zawładnęła J.A.R.V.I.S.'em ) zginął jej starszy brat bliźniak Pietro Maximoff lub jak wolicie Quicksilver . Po przeżyciu jego śmierci była załamana i pełna bólu ,którego nikt nie był w stanie choć odrobinę jej ulżyć . W tej samej chwili z drzew i spod sceny zaczęły wychodzić różne stwory cienia . Rozpoznałem jeszcze jednego z nich . Coulson . Drugiego najlepszego agenta i prawą rękę dyrektora S.H.I.E.L.D. W tej samej chwili obok sceny przebiegła Wdowa ciągnąc kogoś za rękę . Gdy tylko przystanęli rozpoznałem Clinta . Moje zdziwienie w tamtej chwili było zbyt duże bym mógł je zakryć kamienną maską na twarzy .
- Co wy tu robicie ?
Natasha najwyraźniej nie spodziewała się nas w tym samym miejscu i to jeszcze gotowych do walki .
- Wezwanie przekazane od Nicka . Witaj Clint . Gdzieś ty się podziewał stary ?
Mężczyzna zaczął się rozglądać dokoła jakby nas nie zauważył .
- Potem pogadamy Tony ,bo gdybyście nie zauważył wróg nas otoczył . A ty zawsze w najgorszym momencie wybierasz czas na docinki ,przechwałki i żarty ,nawet jeśli nie wiesz ,że to robisz .
Cała grupa stanęła do siebie plecami . Tylko dwoje jakby nie widziało nic poza swoimi sprawami .
- Scarlet ? Clint? Pomożecie ?
Dziewczyna jakby w transie cofnęła się prawie wpadając na Hulka .
- Wybacz .
- Scarlet ,to nie jest on . Nie daj się zastraszyć i pamiętaj ,że masz nas do pomocy .
- Dzięki Kapitanie .
Natasha pomogła łucznikowi dołączyć w nasz szereg .
- Czyżbyś już stracił zmysły Barton ?
- Uważaj sobie Stark . Może i jestem ślepy ,ale dalej potrafię doskonale wymierzyć strzałę i posłać ,by zamknęła twoją jadaczkę .
Pierwsze potwory (to znaczy rząd czy szereg jak wolicie ) rzuciły się do ataku na wroga . A wróg (to my o ile wiecie ) zaczął coraz bardziej cofać się by pozostać byle jak najbliżej towarzyszy broni . Hawkeye szepnął Wdowie coś na ucho . Kobieta rozważała przez chwilę jego słowa po czym zwróciła się do nas .
- Mogli byście nas ubezpieczać ? Hawkeye ma pomysł i jak uważa może być bardzo pomocny .
Grupa tylko skinęła głowami bez słowa . Dwójka zaczęła w szybkim tempie przemieszczać się w stronę drewnianej sceny . Reszta włącznie ze mną zaczęła także eliminowanie wroga w równie zastraszającym tempie co oni się pojawiali .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz