Music

środa, 26 kwietnia 2017

Rozdział 1.1

Znacie już jedną bohaterkę z niewypału. Może przedstawię jej historię trochę bliżej? Jej i jeszcze innej pani.

Siedziała w swoim pokoju. Pisała wiadomość do koleżanki, że i dzisiejszy dzień na spotkanie nie jest odpowiedni. Jak zwykle musiała zostać wieczorem w pracy. Nikt inny przecież się nie nadawał tak, jak ona. Dziewczyna westchnęła. Wiedziała jak zareaguje Suzanne. Będzie zła, ale zrozumie. Wstała z łóżka i spojrzała za okno. Pogoda nie zadowalała. Burzowe chmury gromadziły się od świtu i nie zamierzały nawet na chwilę ustąpić miejsca słońcu. Podeszła do szafki, na której położyła telefon, z którego zaraz puściła muzykę. Kołysząc się w rytm piosenki podeszła do szafy i wybrała z niej ciuchy, upatrzone poprzedniego dnia. Ruszyła do toalety, gdzie zamierzała się ubrać i przy okazji odświeżyć. Po piętnastu minutach wyszła i udała się do sąsiedniego pomieszczenia jakim była kuchnia. Małe mieszkanko zapewniane prawie każdemu pracownikowi S.H.I.E.L.D. jak dla niej było idealne. W końcu mówi się "Ciasne, ale własne". Nim zdążyła cokolwiek zrobić dobiegł ją dzwonek telefonu. Biegiem wróciła do pokoju i prawie wpadając na szafkę zgarnęła telefon.
- Halo?
- Znowu!
- Wybacz Suzy. Wiesz jaką mam pracę.
- Czasami marzę byś nie była tym cholernym naukowcem. Za dużo ta praca ciebie pochłania. Zabiera przyjaciołom.
- Suzy...
- Nie Lucy. Musiałam się wyżyć. Wybacz.
- Zobaczę dziś kiedy jeszcze mam zostać. Gdy tylko będę miała wolny dzień, zadzwonię do ciebie.
- Niech ci będzie. Zgaduję, że się śpieszysz, w takim razie nie przeszkadzam.
- Nigdy mi nie przeszkadzasz.
- Tak, tak. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Odłożyła telefon na szafkę, na którą podczas rozmowy położyła torebkę. Ponownie ruszyła do kuchni w celu zjedzenia. Im szybciej wszystko zrobi, tym szybciej wyjdzie do pracy. Wstawiła wodę na herbatę i zaczęła przygotowywać kanapki na teraz i do pracy, przecież i tam obowiązuje przerwa. Czajnik gwiżdże, kanapki gotowe, nic tylko się posilać. Po kolejnych piętnastu minutach, nie licząc oczywiście tych dziesięciu dodanych przez rozmowę, mogła powoli zbierać się do wyjścia.
Zakładając buty na nogi i podtrzymując się ręką, by przypadkiem nie stracić równowagi, krótko spojrzała w lustro. Krótkie blond włosy często farbowane na fioletowo zostawiła rozpuszczone. Niebieskie oczy lekko podkreślone makijażem zdradzały lekkie zmęczenie. Pełne usta jak zawsze niepomalowane, wykrzywiały się na samą myśl spędzenia w pracy następnych godzin, w dodatku w towarzystwie dość nachalnego człowieka, jakim był jej "asystent". Westchnęła. Poprawiła niebieską sukienkę i nałożyła płaszcz. Niby przyszła wiosna, a dalej zimno było jak w zimie. Chwyciła w rękę klucze i wychodząc na klatkę schodową zamknęła drzwi za sobą. Dwa razy przekręciła klucze w zamku i schodami ruszyła na dół. Opuszczając korytarz i wychodząc na dwór, nie spodziewała się aż takiego chłodu. Wiatr rozwiał jej włosy na wszystkie strony zupełnie nie zważając na to, że jakiś czas temu skrupulatnie je układała. Przewróciła oczami i powolnym krokiem ruszyła na spotkanie pracy.

Była już przy odpowiednim budynku, gdy przebiegająca obok kobieta przez przypadek na nią wpadła. Obie wylądowały na ziemi wypuszczając wszystko co miały w rękach.
- Przepraszam.
Po zebraniu wszystkiego, wstały i spojrzały na siebie. Niebieskie w piwne i na odwrót.
- Naprawdę bardzo przepraszam.
- Spokojnie, to nic. Ja żyję i pani żyje. Więc wszystko w porządku.
Zainteresowanie blondynki osobą naprzeciwko rosło z każdą chwilą. Wyższa o kilka centymetrów szatynka patrzyła na niższą od siebie laborantkę. Szatynka ubrana była w prostą białą koszulkę, a do tego narzucona skórzana kurtka w stylu bardziej przedwojennym niźli współczesnym. Do góry dobrane były także czarne rurki i czarne trampki. Nie miała więcej czasu na uważniejsze oglądanie towarzyszki, gdyż ta odezwała się.
- Wybaczy pani, ale widzę, że pani także się gdzieś śpieszy, dlatego nie zatrzymuję pani dłużej. Do widzenia!
- Do widzenia! Miło było panią spotkać!
Niebieskooka musiała jeszcze krzyknąć ostatnie zdanie do odbiegającej szatynki. Ta nic nie odpowiedziała, jedynie krótko i niezauważalnie się uśmiechnęła. "To nic, że się nie znamy."- myśli obu skierowały się na ten sam tor.
Pani laborantka spojrzała na ziemię, upewniając się, ze niczego nie zostawiła. Jej wzrok spoczął na małym pliku kart. "Zapewne należy do tamtej kobiety" Chwyciła go, spojrzała na zegarek w telefonie i ponownie wznowiła drogę. Został siedem minut. Wystarczy, zresztą jak zawsze.


"Wprowadź kod"
Kilka kliknięć i syk otwieranych drzwi.
- Dzień dobry agentko Hill.
- Część Lucille. Jak postępy w badaniach?
Dziewczyna uśmiechnęła się. Rzadko kto, pytał się jej o robione doświadczenia naukowe.
- Całkiem dobrze. Widać już zalążek tego co czeka na końcu. Jeszcze kilka dni.
- Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia w dalszej pracy. Do zobaczenia Lucille.
- Do zobaczenia.
Obie kobiety ruszyły w swoje strony.

Blondynka zdjęła czarny płaszcz i zawiesiła go na wieszaku.
- Witam panią.
- Daruj sobie, Tom.
- Nawet nie wiesz o co mi chodzi!
- Nie? Nie chcesz się ponownie umówić? Przecież wiem, że o to chodzi. Chcesz ponownie spróbować swoich sił.
Ciche westchnienie. Mężczyzna przeszedł obok i chwycił fartuch laboratoryjny. Dziewczyna spojrzała na niego kątem oka. Wysoki blondyn o przygaszonych teraz zielonych oczach. Duży prosty nos, który znajdował się nad wąskimi ustami, był lekko zmarszczony jakby w zamyśleniu.
- Słuchaj Tom..
Thomas Lowe spojrzał na nią z nikłą nadzieją.
-... może ja nie dam ci szczęścia, ale jest tu dziewczyna, która interesuje się twoją osobą. Mogę cię z nią spotkać.
Pokiwał głową jeszcze bardziej przybity.
Ona, ubrana już w fartuch, podeszła do niego i poklepała po ramieniu.
- Wybacz mi, że ci to zrobiłam.
- Nie musisz czuć tego co ja. Rozumiem to. I z miłą chęcią spotkam się z tą dziewczyną.
Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli do pracy. Tej odpowiedniej.

- Lucy spójrz! Wystarczy, to dodać by przyśpieszyć cały ten mozolny proces.
Odwróciła się do swojego współpracownika. Krzyk nawet nie wyszedł z jej ust, gdy pomieszczenie wybuchło. Poleciała do tyłu uderzając w ścianę. Nie tracąc jednak przytomności podniosła głowę. Jej kolega leżał na drugim końcu, wyciągając ręce przed siebie. Wokół nich pojawiała się co chwila lekka niebieska mgiełka. Spojrzał na nią zszokowany.
- Wiej. Będą na tobie eksperymentować.
- Czyli nici z nowej znajomości?
- Może kiedy indziej. Wiej.
Wyciągnęła rękę przed siebie. I jej rękę pokryła mgiełka. Tylko, że jej była fioletowa.
- Cholera. Wiejemy razem.
Wstali na równe nogi i szukając lepszej drogi ucieczki niż drzwi, spojrzeli na okno.
- To co gotowy na skok?
- To chyba nie bungie?
- Nie, ale pewnie równie zabawne.
Słyszą kroki za drzwiami, cofnęli się do tyłu i rozpędzili. Okno pękło, a oni polecieli w dół. Myślami byli bardziej tego, że jak nie wymyślą niczego sensownego będą wyglądali jak papka lekko przyklejona na asfalcie. Kilka metrów przed ziemią zatrzymali się. Opadając powoli na twardy grunt, patrzyli na siebie i kolory ich oplatające.
- Ale odjazd.
- To niebezpieczne. Do zobaczenia Tom. Może kiedyś się jeszcze zobaczymy.
Ona uciekła w uliczkę prowadzącą do lasu, a on patrzył za nią zawiedziony. Wiedziała, że zachowała się jak tchórz. Ale co miała zrobić?


----------------
Akcja dzieje się głównie pomiędzy Czasem Ultrona, a Wojną Bohaterów.


Niedługo Harry Potter, a w międzyczasie pisany powoli rozdział z herosami. Proszę pamiętać, że nie będą pojawiały się w te same dni. Będzie jedna wielka loteria.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz